Cuda z alkoholem na granicy

Przepisy się zmieniły, ale ukraiński spirytus nadal wjeżdżał do Polski jako płyn do spryskiwaczy. Bez akcyzy

Publikacja: 18.07.2011 02:14

Cuda z alkoholem na granicy

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

– To są bogate firmy, mają wpływy i jeśli zainterweniują, wszystkim nam się dostanie. Tym, co są wysoko, i tym na dole też – takie nieoficjalne tłumaczenia mieli usłyszeć od swoich szefów celnicy z Przemyśla. Ci, którzy nie chcieli się zgodzić na uznawanie spirytusu, jaki wjeżdżał z Ukrainy, za koncentrat płynu do spryskiwania szyb.

Jednym z nich był Władysław Ż., który kierował Oddziałem Celnym Medyka-Żurawica. „Rz" dotarła do pisma z 28 grudnia 2007 r., jakie skierował do Mariana Banasia, ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, odpowiedzialnego za Służbę Celną.

Alarmował, że na przejściu kolejowym w Medyce „następuje swoista metamorfoza zmiany asortymentu przywiezionego towaru", a budżet państwa traci – na cysternie około 4 mln zł.

Jak odbywała się ta „swoista metamorfoza"? Próbki płynu trafiały do badań, po których wydawano ekspertyzy – jak zaznacza celnik – „wskazujące niejednoznacznie" na koncentrat płynu do samochodowych spryskiwaczy. Ż. informował, że badania wykonywało głównie laboratorium Izby Celnej w Przemyślu. Próbki poddawano analizie, chociaż we wszystkich ukraińskich dokumentach – jak pisał kierownik – był określony jako alkohol etylowy skażony.

Importer jednak zgłaszał towar jako koncentrat płynu, za podkładkę dołączając opinię laboratorium. I wystarczyło, żeby celnik zamiast kodu alkoholu etylowego wpisał kod koncentratu płynu do spryskiwaczy (CN 3820).

Według MSWiA za nielegalnym obrotem spirytusem stały m.in. zorganizowane grupy przestępcze

Proceder miała ukrócić zmiana przepisów i wprowadzenie w końcu 2007 r. m.in. wymogu dodawania do alkoholu dwóch rodzajów skażalnika. – Po 2007 r. nic się nie zmieniło. Spirytus z Ukrainy był jednym z głównych towarów, jakie przekraczały granicę. I wciąż tak samo był klasyfikowany, jako koncentrat płynu do spryskiwaczy, choć z ukraińskich dokumentów wynikało, że to 96-proc. rektyfikowany spirytus – mówi „Rz" jeden z funkcjonariuszy.

Przez kolejowe przejście graniczne Medyka-Żurawica w latach 2004 – 2007 – jak ustaliła NIK – wjechało do kraju ok. 40 tys. ton alkoholu, który w ukraińskich papierach celnych figurował jako skażony spirytus etylowy. W polskich – był koncentratem płynu do spryskiwaczy.

Od 2005 r. do listopada 2007 r. w Medyce odprawiono ok. 500 takich cystern, a Skarb Państwa mógł stracić ok. 2,3 mld zł – wyliczył Władysław Ż. Od listopada do 28 grudnia 2007 r. – po wejściu przepisów, które miały ukrócić nadużycia – odprawiono tam dziesięć cystern z alkoholem z Ukrainy jako płynem do spryskiwaczy. Według Ż. uszczuplenia mogły wynieść 45 mln zł.

– W pismach wysyłanych do ministerstwa już po 2007 r. zwracaliśmy uwagę, że sprowadzenie dwóch skażalników nie ukróciło nadużyć – twierdzi Sławomir Siwy, szef Związku Zawodowego Celnicy PL.

Ustalenia „Rz" potwierdza Paweł Biedziak, rzecznik NIK: – W trakcie kontroli w Ministerstwie Finansów natknęliśmy się na dokumenty, które mogą świadczyć o tym, że cały proceder trwał nadal po 2007 r. Przyjrzymy się im dokładnie w czasie kolejnej kontroli, którą już wkrótce rozpoczynamy.

Resort w odpowiedzi na pytania „Rz" stwierdza, że obrót alkoholem jest na bieżąco monitorowany, a zgłoszenia celne wyrobów zawierających alkohol etylowy – objęte szczególnymi zasadami. I że przy stwierdzeniu nieprawidłowości współpracuje z CBŚ oraz wywiadem skarbowym. „Podejmowane są kolejne działania mające na celu zmniejszenie nadużyć" – zapewnia Sylwia Stelmachowska z biura prasowego resortu.

Władysław Ż. w piśmie do wiceministra Banasia zaznaczył też, że przełożeni wspierali atmosferę presji ze strony agencji celnych (obsługujących importerów), wynikających – jak zasugerował – z układów i powiązań rodzinnych z osobami kierującymi Izbą Celną i Urzędem Celnym w Przemyślu. Władysław Ż. pisze, że tym celnikom, którzy zwracali uwagę na nieprawidłowości, szefowie grozili postępowaniami dyscyplinarnymi i ich szykanowali.

Taki los, jak podaje Ż., spotkał np. pełniącego obowiązki kierownika zmiany w oddziale kolejowym: szefowie próbowali pozbawić go nagrody, zdjąć ze stanowiska (co w końcu się im udało) i obciążyć kosztami postoju cysterny w wysokości 4,5 tys. zł. – Jego żonie ktoś z szefostwa powiedział, że „spokoju tu mieć nie będą". Wiedzieliśmy, że ten, kto się postawi, będzie miał kłopoty. Dyscyplinarki, obcięte premie – opowiada jeden z celników.

Andrzej K., który był dyrektorem Urzędu Celnego w Przemyślu, kiedy miało dochodzić do największego szykanowania celników, nie zajmuje już tego stanowiska. Piotr Daniel, obecny dyrektor Izby Celnej w Przemyślu (nadzoruje urząd celny), pytany przez „Rz" o nieprawidłowości, nie chciał się odnieść do sytuacji w urzędzie. Tłumaczył, że wtedy nie był jeszcze szefem.

Aferą alkoholową od dwóch lat zajmuje się Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie. – Na razie nikomu nie postawiliśmy zarzutów – wyjaśnia naczelnik wydziału Damian Mirecki.

To, że trwający lata proceder był nadużyciem, potwierdza raport MSWiA o stanie bezpieczeństwa w Polsce w 2010 r. Jego autorzy, opierając się na ocenie policji, nie mają wątpliwości, że za nielegalnym obrotem spirytusem z Ukrainy stały m.in. zorganizowane grupy przestępcze.

Obowiązujące niemal do końca 2007 r. prawo pozwalało na stosowanie zerowej stawki akcyzy – choć było to niezgodne z prawem UE, które wymagało stosowania zwolnienia podatkowego. Potem zerową stawkę zastąpiono zwolnieniem, ale ministerstwo nie określiło warunków, jakie powinni spełnić przedsiębiorcy, by z niego skorzystać. – W efekcie i wcześniej, i teraz nie ma przeszkód w sprowadzaniu alkoholu etylowego, który po przekroczeniu granicy staje się zwolnionym z akcyzy koncentratem płynu do spryskiwaczy – uważają celnicy.

– Nie wiem, dlaczego Ministerstwo Finansów aprobowało ten proceder mimo sygnałów od celników i uczciwych przedsiębiorców – mówi „Rz" Paweł Bębenek, doradca podatkowy z kancelarii Ożóg i Wspólnicy. – Takie podejście sprawiło, że dziś praktycznie niemożliwe jest odzyskanie akcyzy, a nieuczciwi podatnicy mogą czuć się bezkarni.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorek g.zawadka@rp.pl, g.lesniak@rp.pl

– To są bogate firmy, mają wpływy i jeśli zainterweniują, wszystkim nam się dostanie. Tym, co są wysoko, i tym na dole też – takie nieoficjalne tłumaczenia mieli usłyszeć od swoich szefów celnicy z Przemyśla. Ci, którzy nie chcieli się zgodzić na uznawanie spirytusu, jaki wjeżdżał z Ukrainy, za koncentrat płynu do spryskiwania szyb.

Jednym z nich był Władysław Ż., który kierował Oddziałem Celnym Medyka-Żurawica. „Rz" dotarła do pisma z 28 grudnia 2007 r., jakie skierował do Mariana Banasia, ówczesnego podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, odpowiedzialnego za Służbę Celną.

Pozostało 90% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo