Samolot leciał z Włoch. Pilot miał wylądować w Katowicach wczoraj ok. godz. 20. Krótko przed 19.30, kiedy maszyna znajdowała się 6 km od celu, pilot zgłosił problem z silnikiem. – Zaraz potem samolot zniknął z radarów – poinformował Cezary Orzech, rzecznik katowickiego lotniska.
Ostatni raz awionetka była widoczna na radarze tuż nad ścieżką podejścia do pasa. Tam też zaczęto akcję poszukiwawczą. Ruszyło do niej kilkanaście jednostek straży pożarnej i policja. Przygotowano także lotnisko do ewentualnego awaryjnego lądowania. Jednak po upływie niespełna godziny ekipy ratunkowe znalazły wrak samolotu w lesie w miejscowości Żyglin. Cztery lecące nim osoby – dwóch mężczyzn i dwie kobiety – zginęły. Byli obywatelami Polski.
Przyczyna wypadku na razie nie jest znana.
Lecieli awionetką Cirrus. Wypadek w Katowicach jest kolejnym, w jakim w ostatnich latach uczestniczyły maszyny tego producenta.
W październiku 2008 r. Cirrus rozbił się przed pasem lotniska w Zurychu. Zginęło troje z czwórki podróżujących Polaków. W maju 2010 r. w niemieckim Bielefeld rozbił się inny samolot tego typu. Zginęło czworo Polaków.