W sobotę PiS przedstawi własną wizję wyjścia Europy z kryzysu
– donosi „Rzeczpospolita" . Ciekawe czy prezes PiS liczy, że ktoś, kto ma głos decydujący np. kanclerz Merkel to przeczyta i weźmie pod uwagę. Po tym, jak napsuł jej krwi swoimi niektórymi wypowiedziami, jest to nader wątpliwe.
Jakby nie patrzeć pachnie megalomanią. I to spóźnioną. Bo żeby być branym pod uwagę potrzebna jest nie tylko jakaś pozycja w polityce międzynarodowej (a tej PiS sam się przez lata pozbawiał), ale i szybkość reakcji na wydarzenia. Ogłoszenie recepty na przyszłość UE po jej najważniejszym szczycie to trochę tak, jakby spóźnić się na rozmowę o pracę. Zważywszy, że PiS reprezentuje miliony wyborców można to uznać za spóźnienie grupowe.
Zadziwiające jest też to, że opozycja zaczyna działać dopiero wtedy, gdy „podpuści ją" szef MSZ z wrażego obozu. Wcześniej nie było pomysłu czy może motywacji? PiS zachowuje się jak uczeń wezwany do tablicy. Ciekawe, czy jest przygotowany do lekcji.
„Gazeta Wyborcza" dotarła do projektu podatku od transakcji finansowych. „Podatek ma dotyczyć wszystkich instytucji finansowych, a więc funduszy inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych, leasingowych, funduszy emerytalnych, biur maklerskich itp." W skrócie podatek, proponowany od dawna przez polskiego komisarza Janusza Lewandowskiego, ma objąć transakcje wszystkimi papierami wartościowymi ze szczególnym uwzględnieniem akcji, obligacji (ale tylko obrotu wtórnego), kontraktów terminowych (bez powiązanej fizycznej dostawy towaru). Nie dotknie on kredytów, lokat, czy transakcji ubezpieczeniowych.