Międzynarodowa umowa ACTA ( Anti-Counterfeiting Trade Agreement), która ma ograniczyć piractwo i handel podróbkami w Internecie, a która w dwa dni przed możliwym podpisaniem tak mocno zbulwersowała społeczeństwo, biznesowi jest znana od dawna, bo prace nad nią trwały już wiele miesięcy.
Zawarte w niej rozwiązania są na rękę np. branży fonograficznej. - Podstawową zaletą ACTA jest ukształtowanie współpracy międzynarodowej przy zwalczaniu naruszeń praw autorskich, co oznacza, że jeśli np. ktoś w Polsce korzysta z nielegalnych treści umieszczonych na serwerze w Hongkongu, my z mocy tej umowy będziemy mogli doprowadzić do zablokowania tej strony lub usunięcia tych treści w Hongkongu, co do tej pory było praktycznie niemożliwe. Dla nas to nie jest dokument dotyczący kwestii praw autorskich, ale umowa handlowa. W listopadzie ubiegłego roku podpisało ją już 8 państw na świecie, m.in. Australia, USA, Japonia, Kanada i Korea Południowa – mówi Piotr Kabaj, wiceprzewodniczący zarządu Związku Producentów Audio Video oraz prezes EMI Music Poland.
Branża internetowa zaniepokojona ACTA
Wątpliwości mają wobec niej natomiast dostawcy usług internetowych, czyli np. właściciele portali. Jak mówi „Rz" Piotr Kowalczyk, prezes zrzeszającej działające w Polsce firmy internetowe organizacji IAB Polska, wątpliwości przedsiębiorców internetowych budzi sam tryb przygotowywania tego dokumentu w Polsce, a od strony merytorycznej: nieprecyzyjność jego zapisów, które można różnie interpretować. - To, co nas tu niepokoi, to kwestia przenoszenia odpowiedzialności za treści zamieszczane w sieci przez Internautów z internautów na właścicieli portali i serwerów. Codziennie w Internecie pojawiają się dziesiątki milionów materiałów – gdyby firmy musiały je kontrolować, oznaczałoby to gigantyczne koszty stworzenia całej umożliwiającej to infrastruktury i np. wypłacania ewentualnych odszkodowań właścicielom praw do nielegalnie zamieszczonych treści. To przenoszenie roli sądów na przedsiębiorstwa - mówi Piotr Kowalczyk.
IAB w maju ubiegłego roku wnioskowało o to, by ACTA zbadać pod kątem zgodności z prawem unijnym. Do tego jednak nie doszło. - Porozumienie ACTA nie mogą naruszać podstawowych zasad takich jak wolność słowa, prawo do sprawiedliwego procesu i prywatności – zastrzega Piotr Kabaj. Od razu dodaje jednak: - Oczywiście w sieci powinno być jak najwięcej wolności, ale też często bywa ona źle pojmowana. Na forach internetowych jest wiele treści, które zamieszczane są anonimowo. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś chce krytykować, czy obrażać, powinien wpisywać się, podając swoje prawdziwe imię i nazwisko. W wypadku naruszenia dóbr osobistych, dochodzenie swoich praw zajmuje potem wiele miesięcy, a nawet ponad rok, czyli bardziej jest chroniony ten, który obraża, niż obrażony – mówi Kabaj.
Wydawcy apelują o podpisanie dokumentu
Za podpisaniem ACTA wypowiadają się wydawcy zrzeszeni w izbie Wydawców Prasy. - Z żalem zmuszeni jesteśmy zauważyć, iż tocząca się obecnie dyskusja pozbawiona jest prawie w całości jakichkolwiek argumentów merytorycznych, co prowadzi do wniosku, iż wypowiadające się na temat przedmiotowej umowy podmioty, działające rzekomo w imieniu ochrony prawa obywateli do prywatności, nie zapoznały się z jej postanowieniami lub świadomie manipulują opinią publiczną – napisali w oficjalnym oświadczeniu.