Bohaterowie reportażu „Superwizjera" TVN „Polscy neonaziści" wkrótce staną przed sądem. Imprezę zorganizowaną w maju 2017 r. w lesie koło Wodzisławia Śląskiego przez Mateusza S., ps. Sitas, przewodniczącego stowarzyszenia Duma i Nowoczesność nagrali dziennikarze ukrytą kamerą. Emisja materiału wzbudziła poruszenie wśród polityków i opinii publicznej. Dwa dni po emisji ABW zatrzymała m.in. „Sitasa" i grupę jego znajomych, którzy uczestniczyli w imprezie.
Po blisko roku śledztwa Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do sądu akt oskarżenia. O publiczne propagowanie nazistowskiego systemu państwa oskarżono „Sitasa", Krystiana Z., Adriana K., małżeństwo Tomasza i Dorotę R. oraz Dawida K. – to grupa znajomych z ruchu narodowego. Grożą im dwa lata więzienia. Mateusz S. dodatkowo odpowie za nielegalne posiadanie 16 sztuk amunicji i broni (grozi za to aż do ośmiu lat).
W październiku zeszłego roku sąd skazał już na 13 tys. zł grzywny Adama B., siódmego uczestnika imprezy. Mężczyzna przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Proces oskarżonych będzie toczył się w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim. Pierwszą rozprawę, na której zostanie odczytany akt oskarżenia, wyznaczono na 1 lipca. „Nie zapadła decyzja o wyłączeniu jawności, a w akcie oskarżenia wskazano 58 świadków" – informuje nas sąd. Gliwicka prokuratura uznała, że zamknięta impreza dla znajomych toczyła się w miejscu publicznym – niedaleko drogi leśnej, do której dostęp miały osoby postronne – bez tego niemożliwe byłoby oskarżenie narodowców. Udowodnienie publicznego charakteru może być jednak trudne – sądy niejednokrotnie umarzały podobne sprawy, nie mogąc udowodnić, że propagowanie ustroju totalitarnego było publiczne. – To nie był teren zamknięty, niedaleko znajdowała się restauracja, mamy świadków, którzy zeznali, że spacerują tam z psami. By tego dowieść, przeprowadziliśmy eksperymenty procesowe – tłumaczy prok. Joanna Smorczewska, rzeczniczka gliwickiej prokuratury. Dodaje, że nie ulega wątpliwości, że oskarżeni wyznają nazistowską ideologię. – Świadczą o tym m.in. ich rozmowy poprzez komunikatory – dodaje rzeczniczka.
W Prokuraturze Regionalnej w Katowicach toczy się tajne śledztwo z zawiadomienia „Sitasa", który zeznał, iż do zorganizowania urodzin Hitlera mieli go nakłaniać– pod groźbą wyrządzenia krzywdy jego rodzinie – dwaj nieznani mężczyźni, dając mu za to 20 tys. zł. Rzekomym warunkiem było zaproszenie kobiety, którą okazała się dziennikarka TVN.
Do dzisiaj nie udało się namierzyć rzekomych inicjatorów, o których mówi S., choć prokuratura dysponuje portretem pamięciowym jednego z mężczyzn. Jedna z hipotez śledczych zakłada, że za tym mogą stać rosyjskie służby. Tak było w przypadku Michała P., szefa małopolskich struktur Falangi, który zlecił dwóm mężczyznom podpalenie węgierskiego centrum kultury w Użhorodzie w lutym ubiegłego roku tak, by wskazać na ukraińskich nacjonalistów. Miał za to dostać 1,5 tys. euro od byłego asystenta deputowanego AfD Marcusa Frohnmeira – „Der Spiegel" ustalił, że de facto finansował go Kreml, który chciał w ten sposób m.in. zablokować negocjacje Ukrainy z NATO.