Ślub Katarzyny Barszczewskiej i Andrzeja Dudy odbędzie się w sobotę 14 kwietnia w Urzędzie Stanu Cywilnego na warszawskiej Pradze-Północ. Świadkami młodej pary będą rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz oraz Krzysztof Koman, prezes Fundacji Pomocy Ludziom Niepełnosprawnym.
Para zna się od blisko pięciu lat. Ona od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, niewyraźnie mówi, jeździ na wózku. Jej narzeczony jest lekko upośledzony, ma problemy z sercem. On ma 33 lata, ona dziesięć więcej. Poznali się przez Internet. – Na czacie. Kasia szybko przypadła mi do gustu – opowiada pan Andrzej.
Od trzech lat mieszkają razem, od blisko dwóch lat są narzeczonymi. Gdy w marcu 2011 r. zdecydowali się na ślub, kontakty z praskim USC okazały się upokarzające. Na dzień dobry urzędniczka zapytała panią Katarzynę, czy nie jest ubezwłasnowolniona. Po konsultacji zażądała od niej zaświadczenia od psychiatry. Ten nie chciał go wydać, bo Barszczewska nie była jego pacjentką.
Narzeczeni wrócili do USC, ale urzędnicy nadal odmawiali zgody na ślub. W końcu odesłali parę do sądu rodzinnego, by ten zdecydował, czy mogą się pobrać. Decyzja była pozytywna (choć zanim zapadła, sąd skierował oboje narzeczonych na badania psychiatryczne).
Dlaczego właściwie urząd czynił narzeczonym trudności? Prawo mówi, że ślub mogą wziąć osoby zdrowe, wolne i różnej płci. Jak tłumaczyli urzędnicy, wątpili w dobry stan zdrowia pani Katarzyny, bo mówiła niewyraźnie, a w dodatku kiedyś leczyła się psychiatrycznie. Barszczewska u takiego specjalisty była jednak tylko raz, po śmierci rodziców.