Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", z dodatku "Najmężniejszy z mężnych"
Właśnie dlatego w powojennej okupowanej przez Sowiety Polsce jego nazwisko zostało skazane na zapomnienie. Nieśmiało zaczęto wspominać o nim po odwilży roku 1956, ale dopiero po roku 1989 można było powiedzieć wszystko. Właśnie mija 60. rocznica mordu dokonanego na nim przez komunistów.
Rotmistrz był jednak ewenementem na skalę znacznie szerszą niż tylko polska. W wydanej w 1978 roku książce „Six Faces of Courage” znany brytyjski historyk M. R. D. Foot uznał rotmistrza za jednego z sześciu najodważniejszych ludzi walczących w podziemnych armiach na terenie okupowanej przez Trzecią Rzeszę Europy.
„Szóstka osób, o których powstała ta książka, miała, oprócz swojej niesamowitej dzielności, coś wspólnego. Niedostępną przeciętnym ludziom dodatkową twardość. W przypadku Pileckiego tak brawurową, że na pierwszy rzut oka wydawała się absurdalna. Tak, jakby ten człowiek umyślnie robił wszystko, żeby zginąć. (...) Pilecki był osobą o wielkiej sile charakteru, nawet jak na naród, w którym aż roiło się od ludzi o silnym charakterze” – napisał Foot.
Urodzony w 1901 roku w rodzinie zesłańców w Karelii jeszcze za czasów caratu działał w nielegalnym polskim harcerstwie. Po rewolucji założony przez niego hufiec wziął udział w szeregu potyczek z bolszewikami. W Orle uwolnił kilku więźniów politycznych, nad rzeką Oką rozbił sowiecki skład z amunicją. Pilecki nie zdążył do korpusu Dowbora-Muśnickiego, ale w 1918 roku zaciągnął się do oddziałów polskiej samoobrony na Litwie.