Zdaniem skarżącej w uzasadnieniu decyzji pominięto najistotniejszy dowód. To opinia biegłego Stanisława Woropińskiego, z której wynika, że „brak substancji potowo-tłuszczowej na trzonku noża pozwala stwierdzić, że substancja ta została celowo usunięta z trzonka przez jego wytarcie, np. tkaniną".
Kto zatarł ślady linii papilarnych albo komu na tym zależało? W śledztwie nie omówiono tego dowodu...
„Brak śladów krwi wówczas, gdy śmierć nastąpiła wskutek ran otwartych, wskazuje, iż miejsce znalezienia zwłok nie jest miejscem zabójstwa, czyli zwłoki zostały przemieszczone" – pisze prof. Brunon Hołyst w „Kryminalistyce" (PWN, Warszawa 1996).
Wątpliwości zdaniem Moniki Frykowskiej budzą też billingi rozmów, zarówno z telefonu Frykowskiego, jak i Karoliny Wajdy. Świadek D. Kamińska zeznała, że 7 czerwca 1999 r. otrzymała SMS z telefonu Bartka. Do innej koleżanki o godz. 21 również wysłał wiadomość tekstową. W billingu nie ma tych połączeń. Nie ma też połączeń na policję i pogotowie, a Karolina Wajda dzwoniła tam. Telefonu Bartka nie znaleziono.
Skarżąca pyta: – Dlaczego wszystkie rzeczy Bartka Frykowskiego znalazły się w otwartym samochodzie, ale następnego dnia. Dlaczego w dniu tragedii nikomu z ekipy dochodzeniowej nie udało się otworzyć samochodu zmarłego? Podczas wizji lokalnej M. Frykowska pytała, gdzie znajdują się przedmioty jej męża, np. zegarek. Zwróciła uwagę na telefoniczny sposób relacji między matką a córką.
– Tego dnia około godz. 24 telefonowałam do Karoliny, która spokojnym tonem powiedziała, że wszystko jest w porządku – zeznawała w śledztwie aktorka.
Ewa Morelle, matka Bartka: – Zadzwoniła Karolina i spokojnym głosem, beż żadnej emocji powiedziała, że Bartek pchnął się nożem. „Jest w szpitalu w Wyszkowie, nie wiem, czy przeżyje" – mówiła.
Wątpliwości Moniki Frykowskiej budzą zeznania matki Karoliny. Mianowicie prośba o dyskrecję, by informacje nie były przekazywane prasie. To fakt. Potwierdzają go m.in. dziennikarze pracujący wówczas w „Super Expressie" i Tomasz Lachowicz, ich ówczesny szef.
„Czy była to śmierć samobójcza, nieszczęśliwy wypadek, czy wreszcie zbrodnia – winno być bezspornie ustalone w postępowaniu, które toczyć się będzie na skutek niniejszego zażalenia" – pisał pełnomocnik Moniki Frykowskiej.
Odbyło się posiedzenie w sądzie. Sędzia utrzymał postanowienie o umorzeniu w mocy.
– Nie ma się do czego przypiąć. Spowodowała to indolencja śledztwa na początkowym etapie – oznajmił w prywatnej rozmowie bliskiemu koledze Bartka.
Został natomiast ukarany policjant za nieprawidłowe badanie śladów noża.
Brak odpowiedzi
Czy sekcja zwłok daje odpowiedź na pytanie, czy śmierć nastąpiła wskutek samookaleczenia, czy z ręki innej osoby?
Biegły, medyk sądowy: – Generalnie tak. Ale w tym przypadku było to takie uderzenie, że mogło być zrobione ręką własną i cudzą. Czasami rana wyklucza wersję samobójczą. Sekcja zwłok była wykonana po operacji.
W związku z tym wszystkie materialne ślady zostały zniszczone podczas ratowania życia. Jeżeli była to rana drążąca, natychmiast nastąpiło szerokie cięcie, rozerwanie. Trudno było potem zbadać głębokość kanału.
Biegły nie ma wątpliwości, że szybsza reakcja uratowałaby życie Frykowskiemu. W zgłoszeniu na policję i pogotowie ratunkowe nie było elementu grozy, czytelnej informacji o zagrożeniu życia i potrzebie natychmiastowej pomocy. – To są tylko moje domysły, bo z materiału śledczego nic takiego nie wynika – mówi.
Sekcja zwłok wykazała, że denat miał 0,6 promila alkoholu we krwi.
Taki był...
Aktor, któremu sławy przysporzyła wystawa „Naziści" w Zachęcie (krótko przed tragedią panowie rozmawiali przez telefon na tematy zawodowe): – Był to „pistolet", osoba gotowa na wszystko. Odważny, dzielny, obarczony jednak legendą ojca, której tragedii usiłował sprostać. W nocy po jakimś bankiecie jeździł czołgiem na planie „Ogniem i mieczem". Zatarł silnik. Jak ojciec lubił balansować na krawędzi ryzyka. Fascynowała go biała broń. Myślę, że było to związane z pewną jego samotnością, brakiem ojca. Przypuszczam, że igrał z własnym życiem, musiał ciągle coś udowadniać. Nie sądzę, że chciał się zabić, ale tacy ludzie zrobią wszystko, aby na siebie zwrócić uwagę.
– Dużo w tym prawdy – przyznaje kolega ze szkolnych lat.
Monika Frykowska: – Mąż nie był chory na żadną przewlekłą chorobę, nie brał żadnych leków. Po alkoholu zachowywał się normalnie. Miał mocną głowę. Uważam, że nie upiłby się jedną butelką wina.
Karolina Wajda: – Tego wieczoru był pijany, chwiał się na nogach. Trzymał nóż, skierowany ostrzem do brzucha, obiema rękoma. Odwrócił się do mnie: „Ja ci pokażę mój świat, którego ty nie widzisz" – powiedział i dźgnął się w brzuch. Usiadł na krześle. Jedną ręką wyjął nóż, drugą trzymał się za brzuch. Myślałam, że udaje. Ale on podniósł koszulkę, zobaczyłam trochę krwi i jelita wychodzące na zewnątrz. Rana mogła mieć około 6 cm.
Z Katarzyną podjęły akcję ratunkową, tamując upływ krwi bandażem i ręcznikiem. Karolina wyszła do samochodu i podstawiła go pod bramę.
– Nie uważam, że to była próba samobójcza. To raczej chęć zwrócenia na siebie uwagi, która zakończyła się takim skutkiem. Nie wiem, dlaczego on to zrobił. Prosiłam policjantów, żeby nie stali nad nim w kuchni, bo chciałam, żeby miał spokój.
Pogrzeb Bartłomieja Frykowskiego odbył się w Łodzi. Nie przyjechały Karolina Wajda ani jej koleżanka Katarzyna Z. W pożegnaniu Bartka wzięli udział jego matka Ewa Morelle, córka Agnieszka, wujowie Kajetan i Maciej Frykowscy oraz najbliżsi przyjaciele.
Ewa Morelle bardzo przeżyła śmierć syna. Do tej pory nie może pogodzić się z umorzeniem śledztwa. Obwinia Karolinę. Dążyła do wszczęcia śledztwa w Stanach. Bezskutecznie. Największym wrogiem pani Ewy jest jej wieloletnia przyjaciółka, mama Karoliny Wajdy.
Prokuratura może udostępnić akta śledztwa. W przypadku zwykłych śmiertelników – oskarżonych lub świadków – nie ma problemu z zapoznaniem się z przebiegiem śledztwa. Gdy w aferę jednak zamieszani są celebryci, wymiar sprawiedliwości chroni ich przed opinią publiczną.
Prokurator rejonowy w Wyszkowie, gdzie było prowadzone śledztwo, odmówił wglądu do akt. Tłumaczył, że znajdują się w Warszawie, w okręgowym sądzie administracyjnym, gdzie toczy się postępowanie administracyjne... W rozmowie telefonicznej pani prokurator obiecała, że udostępni część akt, ale najpierw musi dokonać selekcji. – Zeznania świadków, osób publicznych są objęte tajemnicą z uwagi na ochronę ich dóbr osobistych – uzasadniała.
Trudno dociec, jakie postępowanie administracyjne jest prowadzone i gdzie. Okręgowy sąd administracyjny nie istnieje. Prawnicy z biura prasowego sądu okręgowego nie kryją sarkastycznego uśmiechu. Wyjaśniają, że w Warszawie są wojewódzki sąd administracyjny i Naczelny Sąd Administracyjny. Pani z WSA jest zdziwiona. Prosi o pytanie, kto był skarżącym i na czyją decyzję wszczęto postępowanie, o podanie numeru decyzji. Na to pytanie może odpowiedzieć tylko Prokuratura Rejonowa w Wyszkowie.
Akta śledztwa już wróciły do Wyszkowa. Prokurator w rozmowie telefonicznej odpowiada:
– Proszę się zwrócić na piśmie. Odpowiemy, jakie postępowanie administracyjne toczyło się... (w jakim sądzie – przyp. red.).
O Katarzynie Z. słuch zaginął wkrótce po tragedii. Wyjechała za granicę i dziś nie sposób ustalić miejsca jej pobytu.
Nadkomisarz Krzysztof Hajdas z KGP:
– Miejsca pobytu osób poszukiwanych ustalamy na podstawie numeru PESEL i naszych informacji. W tym przypadku nie ma powodu, by na prośbę dziennikarza szukać tej osoby. Wymiar sprawiedliwości, jeśli jest takie uzasadnienie, może wydać postanowienie o ustaleniu miejsca zamieszkania świadka. Ale ta osoba wcale tam nie musi przebywać.
Wrzesień 2012