Dziś prokuratura na warszawskim Żoliborzu zakończyła śledztwo w tej bulwersującej sprawie i wysłała akt oskarżenia do sądu.
Do zbrodni doszło w marcu ubiegłego roku w małej kawalerce przy ul. Przytyk na warszawskich Bielanach. Mieszkała tam 32-letna Monika S. razem z niespełna ośmioletnim synkiem Erykiem. Ciało kobiety i dziecka odnaleziono dwa dni po zbrodni, kiedy to z Moniką S. próbowała się skontaktować jej kuratorka. Nie mogąc dostać się do środka, wezwała policję.
Kiedy mundurowi weszli do mieszkania odkryli zwłoki kobiety oraz jej synka. Na ciałach widać było liczne obrażenia zadane ręką, deską klozetową i łomem. Syn kobiety został zabity przy pomocy hantli do ćwiczeń. Policjanci po kilku godzinach od znalezienia ciała odszukali sprawcę podwójnej zbrodni, byłego konkubenta ofiary Artura Ł. Mężczyzna w 1991 r. został skazany za zabójstwo na 13 lat więzienia. Miał za sobą też wyrok za napad na taksówkarza. W sumie przesiedział w więzieniu niemal połowę swojego życia tj. 18 lat. W areszcie przebywał także w ubiegłym roku, po tym jak nie zapłacił za wypity w sklepie spirytus oraz nie mógł zapłacić zasądzonej mu grzywny. W areszcie przesiedział 30 dni.
Teraz pod zarzutem podwójnego zabójstwa jest za kratami od niemal roku. I szybko raczej nie wyjdzie ponieważ za podwójne zabójstwo grozi mu dożywocie. W czasie śledztwa Artur Ł. przyznał się, że był w mieszkaniu ofiary. – Ale razem z koleżanką. To ona wszczęła awanturę i zaczęła bić Monikę łomem. Ja jej tylko pomogłem – opowiadał śledczym. Prokuratorzy nie dali mu jednak wiary. – To jego linia obrony – mówią.
W czasie śledztwa Artur Ł był m.in. poddany obserwacji sądowo-psychiatrycznej. – W momencie popełnienia zbrodni mężczyzna był poczytalny. Mógł kierować swoim postępowaniem – mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury.