Żuromski był jednym z bohaterów dzisiejszego odcinka programu telewizji Polsat. Siedem lat temu trafił za kraty pod zarzutem handlu dużej ilości amfetaminy. Pomawia go świadek koronny "Jezus" diler narkotykowy. Do dziś raper nie doczekał się wyroku.
Pod koniec programu "Żurom" wyszedł na środek studia. Powiedział, że chce coś dodać. Wtedy wyciągnął płyn łatwopalny oblał nim bluzę i za chwilę ją podpalił.
– W jego kierunku pobiegł prowadzący i kierownik planu. Ten drugi ugasił rapera – opowiada Beata Świerzewska, wydawca „Państwa w Państwie". Dodaje, że rozmawiała z muzykiem już po zdarzeniu.
– Ma niewielkie oparzenia brzucha. Nic więcej mu się nie stało, a zdecydował się na tak dramatyczny krok bo jest załamany. Nie może odebrać kaucji, ma zatrzymany paszport nie może więc wyjeżdżać za granicę i koncertować. Walczy tylko o sprawiedliwość – mówi Beata Świerzewska. Dodaje, że sąd zamiast kończyć sprawę rapera odesłał ją do prokuratury.
Sam Żuromski informuje na Facebooku, że chciał zwrócić uwagę "tych wyżej na stołkach" by zajęli się sprawą pomówień w Polsce. - Niech ponad 18 tys. ludzi w internecie, parę milionów przed odbiornikami wie iż łamane są prawa człowieka!! Ludzie są niesłusznie pomawiani,odbierają sobie życie lub toną w długach!! – dodał.