Arabski spotkał się z sejmową komisją spraw zagranicznych, bo to ostatni etap zatwierdzania jego kandydatury. Władze Hiszpanii wydały już tzw. agrément, czyli zgodę na przyjęcie Arabskiego.
Jeszcze żaden kandydat na ambasadora nie wywoływał tylu emocji. Wczoraj na sejmowym korytarzu pod salą obrad komisji pojawili się protestujący z transparentem: „Arabski, czy w Madrycie, czy w Londynie, kara cię nie minie". Doszło do szarpaniny z sejmowymi strażnikami.
Wyjazd Arabskiego budzi emocje, bo jako szef Kancelarii Premiera brał on udział w przygotowywaniu wizyt prezydenta i premiera w Katyniu w kwietniu 2010 r. Politycy PiS są przekonani, że to na nim spoczywa część odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Na posiedzenie sejmowej komisji spraw zagranicznych stawili się tłumnie. Kontrowersyjny poseł Stanisław Pięta ostentacyjnie zasiadł naprzeciw Arabskiego i bez słowa się w niego wpatrywał. Przyszli nawet tacy, którzy na co dzień w tej komisji nie zasiadają, w tym Antoni Macierewicz i Tomasz Kaczmarek, czyli agent Tomek.
Podczas gorącej debaty przedstawiciele PiS mieli dodatkowy argument – dzień wcześniej sąd zakwestionował decyzję prokuratury, która umorzyła wątki dotyczące odpowiedzialności urzędników kilku instytucji za zaniedbania, które doprowadziły do katastrofy. Decyzja prokuratury z lipca minionego roku oczyszczała Arabskiego. Ale w środę sąd nakazał wznowienie śledztwa.
Prezentując kandydaturę Arabskiego, minister Radosław Sikorski wyliczał jego związki z Hiszpanią. Ale iberyjskie wątki nie miały dla posłów większego znaczenia. Dyskusja zamieniła się w awanturę między politykami PiS i Platformy o odpowiedzialność za Smoleńsk.