Przesłuchanie mężczyzny przez śledczych już się zakończyło. - Olgierd J. przyznał się do zbrodni. Złożył obszerne wyjaśnienia - mówi rp.pl Paweł Wierzchołowski, szef prokuratury na warszawskim Mokotowie, która prowadzi śledztwo w sprawie tej zbrodni.

Dlaczego mężczyzna zabił ojca? - Z powodu nieporozumień rodzinnych - mówi prok. Wierzchołowski. O co dokładnie chodzi nie chce zdradzić zasłaniając się dobrem postępowania. Dodaje jedynie, że motywem zbrodni był "charakter ofiary oraz jego relację z najbliższymi". - To sprawy osobiste i nie powinno się ich upubliczniać - tłumaczy prokurator. Dodaje, że nie jest wykluczone, by w przyszłości prokuratura będzie żądać w sądzie utajnienia procesu w tej sprawie.

63-letni Lech J. został zamordowany w środę przed południem w mieszkaniu przy ul. Wałbrzyskiej na Mokotowie. Sprawca użył tasaka. Kilka takich narzędzi było w domu. Po zbrodni syn zgłosił się na policję i powiedział o tym. Został zatrzymany. Był pijany. Jak nieoficjalnie przyznają policjanci zarówno ojciec jak i syn pili dużo alkoholu. Wcześniej nikt z tej rodziny nie składał zawiadomień na policji w sprawie przemocy w tej rodzinie. W przeszłości Lech J. siedział w więzieniu za usiłowanie zabójstwa.

Ofiara Lech J. mieszkała razem z żoną oraz synem. Młodszy z mężczyzn nie pracował. Utrzymywał się z dorywczych zajęć.Jeszcze dziś prokuratura skieruje do sądu wniosek o areszt dla Olgierda J. W czasie śledztwa będzie on badany przez psychiatrów, a jeśli ci zlecą to zostanie także poddany obserwacji psychiatrycznej. Z zeznań mężczyzny nie wynika, by wcześniej korzystał on z pomocy psychiatrycznej. Olgierdowi J. za zabicie ojca grozi nawet dożywocie.