Zabili Chinkę za 3 tys. zł

Polak z Wólki Kosowskiej wraz z kolegą zabił młodą Chinkę, która go zatrudniała. – Nie zapłaciła mi – tłumaczył

Publikacja: 07.06.2013 01:47

Pruszkowska prokuratura zakończyła śledztwo dotyczące jednej z najbardziej makabrycznych zbrodni w ostatnich latach – zabójstwa 35-letniej Chinki. Kobieta została najpierw pobita i ugodzona nożem w serce, potem mordercy wrzucili ciało do bagażnika  samochodu i auto podpalili.

Młoda kobieta zginęła w połowie kwietnia 2012 roku. Wyjechała z hotelu w Wólce Kosowskiej swoim bmw. Auto było na niemieckich numerach. Kobieta nie wróciła już do hotelu. Narzeczony zgłosił jej zaginięcie. Kilkanaście godzin później spalone auto ze szczątkami ludzkimi znaleziono w lesie koło Nadarzyna. Policja skojarzyła, że to może być zaginiona Chinka.

W czasie sekcji w tkankach miękkich biegli odkryli, że kobiecie zadano m.in. cios nożem. – Mógł być śmiertelny, ale mogła jeszcze żyć, gdy auto podpalano – przyznaje  prokurator  Krzysztof Sakowski, który prowadził śledztwo.

Pierwsze podejrzenia o zabójstwo padły  na rodaków zamordowanej, ale wszyscy zatrzymani mieli alibi. Po dwóch miesiącach policjanci dotarli do Kamila D. oraz jego kolegi Dominika K. Ten pierwszy kiedyś pracował u Chinki w Wólce Kosowskiej.

Na jego trop policjanci wpadli, analizując nagrania z kamer hotelu w Wólce Kosowskiej. Przed wyjazdem Chinki zauważono tam passata, który zablokował drogę wyjazdową. Ten samochód z autokomisu pod Warszawą wypożyczył  Kamil D.

Tuż przed zbrodnią kierowca passata kłócił się z ochroną parkingu pod hotelem. Chince udało się ominąć volkswagena. Passat jednak zaraz ruszył za nią. Dogonił po kilkuset metrach i zablokował drogę. Jeden z mężczyzn wybił szybę w bmw i wsiadł za kierownicę tego samochodu.

Oba auta dojechały do lasu w Nadarzynie, gdzie kobieta została zamordowana.

Po zbrodni mężczyźni odjechali passatem. Po drodze pili jeszcze alkohol.

Śledczy ustalili, że to Kamil D. był prowodyrem tej zbrodni. Dlaczego?  – Nie dostałem pieniędzy za pracę. Chinka była mi winna 3 tys. zł. To dla mnie duża kwota – tłumaczył śledczym.

Podczas śledztwa mężczyźni byli poddani obserwacji psychiatrycznej. Biegli stwierdzili, że mogą odpowiadać za swój czyn.

Prokuratorom nie udało się ustalić, który z podejrzanych ranił Chinkę nożem. Obaj mężczyźni wciąż są w areszcie. Czekają na wyznaczenie daty rozpoczęcia ich procesu. Obu za to brutalne zabójstwo grozi teraz nawet dożywocie.

Pruszkowska prokuratura zakończyła śledztwo dotyczące jednej z najbardziej makabrycznych zbrodni w ostatnich latach – zabójstwa 35-letniej Chinki. Kobieta została najpierw pobita i ugodzona nożem w serce, potem mordercy wrzucili ciało do bagażnika  samochodu i auto podpalili.

Młoda kobieta zginęła w połowie kwietnia 2012 roku. Wyjechała z hotelu w Wólce Kosowskiej swoim bmw. Auto było na niemieckich numerach. Kobieta nie wróciła już do hotelu. Narzeczony zgłosił jej zaginięcie. Kilkanaście godzin później spalone auto ze szczątkami ludzkimi znaleziono w lesie koło Nadarzyna. Policja skojarzyła, że to może być zaginiona Chinka.

Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA
Kraj
80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Trump ustanawia nowe święto. Dlaczego Polacy nie lubią tego dnia?
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem