Alicja, która próbowała zdobyć zatrudnienie w dziale prasowym jednej z poznańskich firm, jest przekonana, że ogłoszeniodawcy mają nieczyste intencje. Prosząc o przesyłanie życiorysów, albo tworzą sobie bazy danych, albo opisują wymagania wobec kandydata z myślą o znajomej osobie. A podczas rozmów kwalifikacyjnych kradną pomysły kandydatów. – Gdy dział marketingu jest już zmęczony, firma robi rekrutację i ma burzę mózgów za darmo. Mam też wrażenie, że zazwyczaj rekrutację przeprowadza się na stanowiska już zajęte. Niejeden raz spełniałem wszelkie wymogi, a na moje podania nie odpowiadano. No i wszyscy chcą doświadczonych pracowników, podczas gdy ludzie nie mają go gdzie zdobyć – twierdzi.

Wymagania łatwo dopasować do konkretnej osoby, którą najchętniej widziałoby się na danym stanowisku. Szczególnie dotyczy to kandydatów z zagranicy. We Wrocławiu na przykład poszukiwany jest dyrektor mówiący po koreańsku albo kucharz kuchni orientalnej ze znajomością języka wietnamskiego. – Jeśli takiego wśród zarejestrowanych u nas Polaków nie znajdziemy, wydział polityki społecznej będzie mógł wydać zgodę na pracę obcokrajowca – mówi Iwona Mamczak z Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu. Zaznacza jednak: – Jeśli restauracja koreańska będzie szukać kucharza mówiącego po rosyjsku, mamy prawo zapytać, dlaczego. A pracodawca musi to umotywować.

Młodzi ludzie, coraz lepiej wyedukowani, a z coraz mniejszymi nadziejami na dobrze płatną pracę, nie kryją oburzenia. Na facebookowym fanpage'u „Nie pracuję za darmo" masowo kopiują irytujące ogłoszenia, np. takie: „Nowy dwutygodnik kulturalny poszukuje osób z pasją do pisania i miłością do kultury! Oferujemy możliwość odbycia bezpłatnych, 3-miesięcznych praktyk i zdobycia bezcennego doświadczenia dziennikarskiego". Jak komentuje pod ogłoszeniem Ola: „Niestety, póki znajdują się chętni, takie praktyki będą normą. Rozumiem, że przyda się wpis w CV. Ale z drugiej strony kto poważny zatrudni wiecznego stażystę, czyli osobę, która łapie byle co i byle gdzie, oby tylko mieć co dopisać do CV?".

Więcej w nowym „Przekroju"