Nowa jakość protestów pracowników

Związki zawodowe pokazały podczas marszu w stolicy siłę i dużą zdolność mobilizacji.

Publikacja: 15.09.2013 21:01

Nowa jakość protestów pracowników

Foto: ROL

Przeszło 100 tys. ludzi wzięło udział w sobotniej manifestacji trzech central związkowych: „Solidarności”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Po raz pierwszy w wypowiedziach związkowców pojawił się postulat wcześniejszych wyborów.

Tłum związkowców na ulicach Warszawy robił imponujące wrażenie, podobnie jak przemówienia liderów związkowych, którzy zapowiedzieli strajk generalny i zbieranie podpisów pod wnioskiem o rozwiązanie Sejmu oraz rozpisaniem przedterminowych wyborów. Po zakończeniu akcji związkowcy nie kryli zadowolenia. – Udało się lepiej, niż się spodziewaliśmy. Mamy dowody na to, że z samej „S” przyjechało 130 tys. osób – mówi Marek Lewandowski, rzecznik „S” (według policji demonstrantów było mniej).

W niedzielę na Jasnej Górze ich protesty poparł abp Sławoj Leszek Głódź, który wygłosił homilię do uczestników 31. Pielgrzymki Ludzi Pracy. – Kto twierdzi, że czas związków zawodowych się kończy, daje wyraz swojej arogancji w stosunku do ludzi pracy, niezrozumienia nie tylko ich potrzeb, ale także godności pracy ludzkiej, której należny jest szacunek i ochrona – mówił arcybiskup Głódź. Przytoczył też słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego, że w sporze między władzą a ludem rację ma zawsze lud.

Eksperci przypominają, że włączanie się w czynną politykę szkodziło związkom

Politolog Kazimierz Kik z Uniwersytetu w Kielcach uważa, że czterodniowa akcja protestacyjna pokazała nowe oblicze związków i udowodniła, iż Piotr Duda, szef NSZZ „S”, jest prawdziwym liderem. – Jest elastyczny, bo potrafił odłożyć na bok uprzedzenie polityczne i doprowadził do wspólnego działania trzech central o różnych rodowodach – wylicza Kik. – Postawił na nowe formy demonstracji bardziej dostosowane do oczekiwań ludzi. Zamiast agresji i nienawiści zastosował satyrę i śmiech, co świadczy o jego ogromnej odpowiedzialności politycznej, a zyskał sympatię obywateli, bo przechodnie bardzo dobrze na to reagowali. Okazał się też świetnym organizatorem, bo mimo ogromnej skali protestów, nie doszło do żadnych incydentów.

Podobnego zdania jest Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Związki pokazały klasę – mówi. – I byłoby bardzo niedobrze, gdyby rządzący nie wyciągnęli z tego wniosków i sami nie zmienili języka konfrontacji.

Problem w tym, że poza zyskami wizerunkowymi czterodniowe protesty w niczym nie zmieniły sytuacji pracowników. Rządzący postanowili przejść nad akcją związków do porządku dziennego. Rzecznik rządu Paweł Graś i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz zgodnie twierdzili, że miejsce dialogu jest w Komisji Trójstronnej. – Zapraszam związkowców na najbliższe posiedzenie w piątek, 20 września – mówił Kosiniak-Kamysz.

Nie zanosi się jednak, żeby do tego doszło. – Abyśmy znów zasiedli do stołu, muszą zostać spełnione dwa warunki – wycofanie z kodeksu pracy przepisów o elastycznym czasie pracy oraz podanie się do dymisji ministra pracy – mówi twardo Lewandowski. Dodaje jednak szybko, że z tego drugiego warunku mogliby zrezygnować.

– Samo nawoływanie do dialogu to za mało – mówi Konarski. Rząd powinien być gotów do spektakularnego ustępstwa przynajmniej w jednej sprawie, bo tylko w ten sposób udowodni, że spotkania w Komisji Trójstronnej mają sens.

Kazimierz Kik jest jednak zdania, że rząd się nie ugnie. – Związek pokazał siłę, a efektów tego nie będzie widać. W rezultacie u obu stron konfliktu będzie narastała frustracja – prognozuje politolog.

Rzecznik „S” zapowiedział, że teraz związkowcy ruszą z ogólnopolską akcją zbierania podpisów pod wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu. – Wiemy, że taki dokument nie ma mocy prawnej, ale liczymy, że władzy będzie ciężko zignorować tysiące podpisów przeciwko sobie – tłumaczy Lewandowski.

Konarski uważa, że to jednak niedobry pomysł. – Związki już nieraz angażowały się w politykę – mówi. Przypomina, że w 1993 r. „S” doprowadziła do upadku rządu Hanny Suchockiej, gdy posłowie związkowi wycofali dla niego poparcie, później „S” włączyła się w budowę AWS, również OPZZ mocno flirtowało z SLD, w czasach gdy ta partia rządziła. – I nigdy nie wyszło to na dobre związkowcom – zaznacza Konarski. – Dlatego byłoby lepiej, żeby postulaty czysto polityczne związki pozostawiały partiom.

Przeszło 100 tys. ludzi wzięło udział w sobotniej manifestacji trzech central związkowych: „Solidarności”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Po raz pierwszy w wypowiedziach związkowców pojawił się postulat wcześniejszych wyborów.

Tłum związkowców na ulicach Warszawy robił imponujące wrażenie, podobnie jak przemówienia liderów związkowych, którzy zapowiedzieli strajk generalny i zbieranie podpisów pod wnioskiem o rozwiązanie Sejmu oraz rozpisaniem przedterminowych wyborów. Po zakończeniu akcji związkowcy nie kryli zadowolenia. – Udało się lepiej, niż się spodziewaliśmy. Mamy dowody na to, że z samej „S” przyjechało 130 tys. osób – mówi Marek Lewandowski, rzecznik „S” (według policji demonstrantów było mniej).

Pozostało 83% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej