Związki zawodowe nie zdołały przekonać większości społeczeństwa, że wydłużenie do roku okresu rozliczania nadgodzin to fatalny pomysł.
Mimo że ta reforma stała się bezpośrednią przyczyną kilkudniowych protestów trzech central związkowych, zakończonych wielką manifestacją w Warszawie, jedynie 38 proc. ocenia ją krytycznie. Na dodatek aż 6 proc. badanych w ogóle nie słyszało o tej reformie – wynika z sondażu Homo Homini na zlecenie „Rz".
Tuż przed półmetkiem drugiej kadencji rządów Donalda Tuska zapytaliśmy Polaków o ocenę reform wdrażanych lub planowanych przez koalicję Platformy Obywatelskiej i PSL.
Związki się nie martwią
Rzecznik NSZZ „S" Marek Lewandowski nie jest zaskoczony wynikami naszego sondażu. – Ta zmiana dotyka najwyżej połowy pracujących Polaków, bo tylko tyle zatrudnionych jest na etatach. Jedna trzecia to pracownicy na umowach śmieciowych, którzy są w pełni dyspozycyjni. Pracują na okrągło i nie dostają żadnych pieniędzy za nadgodziny. Dlatego jest im wszystko jedno, czy rząd uelastyczni czas pracy czy nie.
Badani, którzy w ogóle nie słyszeli o tej reformie, to – według Lewandowskiego – osoby, które są poza systemem zatrudnienia. – Pracują na czarno i protesty związkowców w ogóle ich nie obchodzą – mówi.