Takie są wnioski z kontroli, którą przeprowadziła Najwyższa Izba Kontroli. „Rz" dysponuje wystąpieniem pokontrolnym w tej kwestii.
Działający wedle schematu piramidy finansowej parabank Amber Gold zbankrutował w sierpniu 2012 roku, grzebiąc prawie 700 mln zł należące do 10 tys. osób. Amber Gold transferował te pieniądze m.in. do swego taniego przewoźnika OLT Express. Po prokuraturze i urzędzie skarbowym – które z dużym opóźnieniem zajęły się Amber Gold i OLT Express – przyszedł czas na NIK.
Kontrolerzy zbadali, w jaki sposób spółki związane z Amber Gold otrzymały koncesje na przewozy lotnicze. Już pierwsze zdanie dokumentu nie pozostawia wątpliwości: „Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia proces wydawania koncesji dla spółek OLT Express Regional sp. z o.o. i OLT Express Poland sp. z o.o.". Zdaniem NIK koncesje wydano z naruszeniem prawa. Zarzuty dotyczą także późniejszego nadzoru ULC nad liniami OLT Express: „Urząd nierzetelnie sprawował nadzór nad realizacją warunków koncesji wydawanych dla spółek OLT Express Regional i OLT Express Poland" – uważa NIK.
Nieprawidłowości dotyczyły głównie tej pierwszej spółki. ULC nie wyegzekwował od niej zweryfikowanych przez biegłego rewidenta sprawozdań finansowych za lata 2009–2011, nie miał kopii polis ubezpieczeniowych samolotów, nie wiedział o zmianach nazwy spółki, jej zarządu i struktury właścicielskiej. Wedle NIK nie orientował się też, kto i czym przewozi pasażerów. NIK krytykuje prezesa ULC za to, że znając sytuację finansową OLT Express Regional, nie skorzystał ze swych uprawnień – mógł np. cofnąć lub zawiesić koncesję liniom kontrolowanym przez Amber Gold.
Nie zgadza się z tym Mateusz Kotliński z ULC. – Cofnięcie lub zawieszenie koncesji jest jednoznaczne w skutkach z wyeliminowaniem przedsiębiorcy z rynku i prowadziłoby do niewspółmiernych skutków. Ponadto jest to przepis określający ogólne kompetencje prezesa, który nie daje mu swobody cofnięcia czy zawieszenia koncesji bez konkretnej podstawy prawnej – twierdzi.