Ciało 59-letniej kobiety znaleziono w mieszkaniu przy ul. Głowackiego w łódzkiej dzielnicy Bałuty. Wszędzie były ślady krwi, a sama ofiara miała liczne siniaki i obrażenia głowy. Biegły sądowy stwierdził, że została zamordowana kilkanaście godzin wcześniej. W mieszkaniu policja zastała konkubenta ofiary Jarosława B. – Dopiero wróciłem. Ona już nie żyła. Całą noc byłem u matki – mówił policjantom.
W czasie sekcji zwłok wyszło na jaw, że kobieta została bardzo brutalnie potraktowana przez sprawcę. Miała połamane wszystkie żebra. – Niektóre w kilku miejscach. Część złamań była stara – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że ofiara regularnie była bita przez swojego konkubenta, ale nigdy nie skarżyła się na niego policji. – Gdy mężczyzna znęcał się nad kobietą, puszczał głośną muzykę, by sąsiedzi niczego nie słyszeli – dodaje prok. Kopania.
Ostatnie pobicie było tak brutalne, że prokuratura zdecydowała się Jarosławowi B. postawić zarzut zabójstwa. – Mężczyzna tak brutalnie się znęcał nad ofiarą, że chciał by umarła – tłumaczy jeden ze śledczych.
Jarosław B. nie przyznaje się do winy. Odmawia składania wyjaśnień. – Tamtej nocy byłem u matki – zapewniał śledczych. Jednak jego matka tego nie potwierdza. Poza tym sąsiedzi zeznawali policji, że widzieli jak Jarosław B. w nocy wychodził ze swojego mieszkania.
Do sądu trafił już wniosek o areszt dla podejrzanego. Dziś rozpatrzy go sąd. Jarosławowi B. grozi nawet dożywocie.