Janusz Piechociński wyraził oburzenie na to, co działo się w poniedziałek podczas Marszu Niepodległości. Według niego, odpowiedzialność  ponoszą wszyscy: i liderzy polityczni, i społeczeństwo.

- Dramatyczne  jest to, co ostatnio z nami się dzieje, bo przecież nie można wytykać to „onym" w tych kominiarkach i tych, którzy rozdzierają wspólnotę narodową, mówiąc o swojej wspólnocie. Ale z bardzo wielu różnych powodów, w mojej ocenie nieuzasadnialnych, tą wspólnotę rzeczywiście rozdzieramy - mówił wicepremier w radiowej Jedynce - Myślę, że patrząc wczoraj wieczorem na tych młodych ludzi, na nasze córki i synów, wielu rodziców powinno się zawstydzić i nie kierować tylko tej uwagi do nauczycieli.

Piechociński stwierdził, że zamieszki, które już po raz trzeci z rzędu zdarzyły się podczas Marszu Niepodległości, to również efekt pogarszającej się kultury politycznej.

- Brakuje nam siły i refleksji. Brakuje nam spokojnej rozmowy. W codziennym życiu wobec tych wielkich dat jest tak duże przyzwolenie na agresję, często na zwykłe i prymitywne chamstwo, na niegodne zachowania, że później, gdy ludzie znajdą się w tłumie, to wychodzi z nas to, co najgorsze - powiedział minister gospodarki. - To jest objaw zatrucia naszego wspólnego ducha  i zwykły prymitywizm - dodał. Podkreślił jednocześnie, że ten sposób obchodów święta niepodległości jest kompletnie sprzeczny z duchem rocznicy.

- W myślach zadawałem sobie pytanie, co by powiedzieli Piłsudski, Witos i Dmowski, gdyby zobaczyli tych, którzy powołując się na nich, "świętowali" ich wielki sukces.