Najbardziej mną wstrząsnęło, że statystyczna pielęgniarka w tym kraju jest w moim wieku – czyli ma 47 lat. Dowiedziałem się tego z pierwszej strony „Gazety Wyborczej": z tekstu „Pacjentów coraz więcej, a... pielęgniarek brak". To znaczy są, ale nieperspektywiczne, „młodzież nie garnie się do zawodu". Aż strach chorować, nawet narzekać na zdrowie, co w wieku statystycznej pielęgniarnki i moim – coraz trudniejsze. Z komentarza wynika, że „politycy ignorują ten problem". Uporamy się z nim, ironizuje komentatorka, „kiedy ostatnia młoda pielęgniarka wyjedzie za granicę, a starsze przejdą na emeryturę". Statystycznie zostało nam kilkanaście lat.
W ten sposób przechodzimy do podwyższonego wieku emerytalnego. Ci, którzy go podwyższyli, znaleźli się na celowniku związkowców z „Solidarności". Jak pisze na pierwszej stronie mój dziennik „S" w precedensowej i brutalnej akcji spróbuje utrącić część kandydatów do europarlamentu". W tych, którzy są posłami (na razie na miejscu) albo ministrami – od Julii Pitery pod Jacka Rostowskiego i Władysława Kosiniaka-Kamysza – i mają na sumieniu właśnie takie ustawy, jak wydłużająca wiek emerytalny.
Czołówką „Dziennika Gazety Prawnej" jest „Urzędnik pod parasolem". To sympatyczna dla urzędników opowieść, że jeszcze nikt nie zapłacił w tym kraju z własnej kieszeni za błędne decyzje, choć ustawa w tej sprawie obowiązuje od trzech lat. Czyli na przykład przypadki doprowadzania do ruiny przedsiębiorców są nadal bezkarne.
Na pierwszej stronie „DGB" jest też drugi tekst z działki urzędniczej „Polacy chcą wiedzieć więcej". Chodzi o tysiące wniosków o udostępnienie informacji publicznej. I najważniejsza informacja: to zainteresowanie obywateli zdenerwowało urzędników – samorządy chcą zmian w prawie, by ograniczyć liczbę wniosków. Ma w tym pomóc wprowadzenie opłat. Gazeta komentuje: „To urzędnicy nie dorośli do demokracji".
W „Wyborczej" jest ciekawy wywiad z najlepszym szefem dyplomacji, jaki się nam przytrafił – Adamem Danielem Rotfeldem. O Rosji i Putinie, który walczy od duszę Rosji. Rotfeld sugeruje, że uważny obserwator mógł dostrzec, że Kreml szykował się do konfliktu z Zachodem i od siedmiu lat, ale Zachód dał się zaskoczyć podbiciem Krymu, „nie wypracował skutecznej odpowiedzi". Rosja nie prowadzi teraz „klasycznej wojny", lecz nowy typ operacji specjalnej, której głównym celem jest zdobycie poparcia i uwielbienia własnego narodu (tytułowa „wojna o duszę Rosji"). W tej wojnie, psychologicznej głównie, „materiałem wybuchowym są spory narodowościowe, społeczne i dezinformacja', prowadzą ją służby specjalne, a armia ogranicza się do zastraszania ludności i armii przeciwnika.