To nie jest kolejny temat zastępczy?
Nie, przynajmniej nie do końca. Sprawy relacji między płciami to istotne problemy i mają duży wpływ na rzeczywistość polityczną, społeczną i gospodarczą. Nie powinien więc to być temat zastępczy, chociaż często jest w ten sposób wykorzystywany. Wielu polityków sobie z nim nie radzi.
Politycy to bardzo konformistyczna grupa. Panuje wśród nich duża presja, by być nowoczesnym i popularnym
Co to znaczy, że politycy sobie nie radzą?
Politycy często biorą postulaty środowisk kobiecych „w pakiecie": przyjmują je wszystkie lub wszystkie odrzucają, nie potrafią między nimi wybierać. Nie przejawiają zresztą wielkiej inicjatywy, by się z tymi propozycjami zapoznać. Tematy do dyskusji wyznacza Kongres Kobiet. Niewielu polityków się w tym wszystkim orientuje czy choćby przygląda się badaniom na ten temat. Tymczasem powtórzę: nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. W Polsce może być szeroki konsensus co do tego, że kobiety powinny mieć płace stosowne do wartości swojej pracy, takie same jak mężczyźni. Ale jeśli chodzi o kwestie związane z ochroną życia, małżeństwem, rodziną, wychowaniem dzieci i edukacją seksualną, to tu tej zgody już nie będzie.
Tylko czy porozumienie w sprawie np. aborcji jest w ogóle potrzebne?