-  Mężczyzna przyznał się do zarzuty – informuje rp.pl Paweł Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury. Dodaje, że podejrzany wyraził „głębokie ubolewanie nad śmiercią dziecka i tragedią rodziny". Nie chciał jednak składać wyjaśnień.

Do tragedii doszło wczoraj rano w Al. KEN na Ursynowie. Kuba wraz z tatą przechodził przez przejście dla pieszych gdy uderzyło w nich rozpędzone volvo. Jego siła była tak duża, że dziecko odrzuciło na 30 metrów. Mimo prób reanimacji podjętej przez świadków wypadku, a potem pogotowie chłopca nie udało się uratować.

Część świadków mówiła, że dziecko wyrwało się opiekunowi. Tej wersji na razie nie potwierdza prokuratura. – Na pewno kierowca volvo musiał widzieć ojca z dzieckiem na pasach – mówi prok. Wierzchołowski. Dodaje, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. Zlecono już sekcję zwłok dziecka, poza tym będzie powołany biegły z zakresu ruchu drogowego, który odtworzy przebieg wypadków.

Przejście, gdzie doszło do tego wypadku nie należy do bezpiecznych. W ciągu kilku lat zostało tam rannych kilka osób. Okoliczni mieszkańcy od czterech lat walczą o ustawienie tam sygnalizacji świetlnej. Jak na razie bezskutecznie. ZDM zapowiada, że w tym roku przygotuje jej projekt. Kiedy powstanie? Nie wiadomo.

Prokuratura zastosowała wobec Eugeniusza M. dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Mężczyzna wrócił już do domu.