Pierwsze badania po wybuchu afery taśmowej pokazują, że elektorat Platformy Obywatelskiej jest w stanie jej wiele wybaczyć. Jednak, jak przewidują eksperci, z którymi rozmawiała „Rz", przełożenie taśm na preferencje partyjne Polaków może być rozłożone w czasie.
– Trudno sobie wyobrazić, by po tylu wybuchach emocji, jak choćby wybory w 2007 r. czy katastrofa smoleńska, ugruntowane poglądy polityczne zmieniały się pod wpływem chwili – wyjaśnia socjolog dr Jarosław Flis.
W najnowszym sondażu IBRiS Homo Homini dla „Rz" poparcie dla Platformy spadło z 28 do 24 proc. Jednak z pytań dodatkowych nie wynika, by ta polityczna bomba naruszyła fundamenty poparcia dla obozu władzy.
Co prawda 62 proc. badanych jest zbulwersowanych nagraniami, ale przeciwnego zdania jest 30 proc., czyli więcej niż zwolenników Platformy. Sama deklaracja oburzenia nie oznacza, że wyborca przenosi swoje poparcie na inną partię niż PO. Zbulwersowana jest większość tych, którzy przy ugrupowaniu premiera Donalda Tuska pozostali (57 proc.). Wśród wyborców innych partii również dominują osoby oburzone nagraniami. Najwięcej jest ich wśród wyborców SLD (85 proc.). Podobna jest sytuacja w elektoracie koalicyjnego PSL (75 proc.) oraz opozycyjnego PiS (76 proc.).
Po aferze z 6 do 11 proc. wzrosły notowania Kongresu Nowej Prawicy. Ale okazuje się, że wyborcy Janusza Korwin-Mikkego są równie mało oburzeni nagraniami, jak zwolennicy Platformy (37 proc. z nich odpowiada, że nagrania ich nie bulwersują, 63 proc. jest przeciwnego zdania).