Czterech z oskarżonych to pracownicy salonu telefonów komórkowych, z czego jeden był kierownikiem punktu, a piąty - to pracownik SKOK-u, który z nimi współpracował i dostawał za to pieniądze.
Mózgiem szajki był 31-letni obecnie mężczyzna, w przeszłości kierownik salonu z telefonami komórkowymi. Razem z kolegą, pracownikiem SKOK-u wpadli na pomysł jak dorobić do pensji.
Bankowiec skanował dowody osobiste klientów, które za pomocą maila lub osobiście przekazywał pracownikowi salonu. – I później te dane wykorzystywano do podrabiania umów zakupu i umowy abonenckie telefonii komórkowej – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Na podstawie tak sfałszowanych umów kierownik salonu przywłaszczał sobie najnowsze modele telefonów komórkowych, w tym smartfonów, które później sprzedawał on sam lub jego koledzy, także z salonu. Najczęściej chętnych na nowe aparaty szukali na łódzkich bazarach lub w komisach.
- Kiedy aparaty wstawiano do komisów, wmawiano prowadzącym taki punkt, że sprzęt został wygrany w konkursach – mówi prok. Kopania.