"Rzeczpospolita": Jaki jest sens pytać w referendum o zmiany, które już zostały uchwalone?
Mirosław Barszcz: Nie ma żadnego sensu.
A co będzie, jeśli Polacy odpowiedzą „nie" na pytanie dotyczące „wprowadzenia zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika"?
Byłaby to zabawna sytuacja, choć nie wierzę w taki obrót sprawy. Już szybciej spodziewałbym się, że w referendum weźmie udział mniej niż 50 proc. uprawnionych. Ale gdyby powiedzieli „nie", to pewnie rząd musiałby podjąć jakąś akcję legislacyjną w celu wykreślenia tego przepisu z ordynacji podatkowej.
Czy w ogóle sprawa zmian w ordynacji podatkowej nadaje się na pytanie referendalne?
Moim zdaniem nie, sęk w tym, że kwestia wprowadzenia zasady rozstrzygania wątpliwości prawnych na korzyść podatnika z powodów politycznych strasznie się zapętliła. Kancelaria Prezydenta przygotowała projekt i skierowała go do Sejmu jeszcze w grudniu 2014 r. Ale rząd, czy też Sejm, schował go do „zamrażarki".
Prezydent ma inicjatywę legislacyjną, ale nie ma wpływu na proces legislacyjny. Dlatego powolne procedowanie nad tą ustawą musiało być przyczyną frustracji w kancelarii głowy państwa. Miał to być flagowy projekt, tymczasem przez opieszałość Sejmu prezydent nie mógł pochwalić się w wyborach, że wprowadził rozwiązania korzystne dla podatników. Stąd pewnie pomysł pytania referendalnego.
Choć moim zdaniem wystarczyło poważnie porozmawiać z marszałkiem Sejmu czy szefową głównej partii koalicyjnej.