Zajmują państwowe posady i podejmują decyzje sprzeczne z prawem, żeby sobie lub znajomym przysporzyć korzyści – takich zachowań funkcjonariuszy publicznych wyraźnie przybywa. W pierwszym półroczu tego roku liczba przestępstw przekroczenia uprawnień przez urzędników, za którymi kryła się korzyść majątkowa lub finansowa, było 2,7 tys., czyli o ponad pół tysiąca więcej niż w tym samym czasie 2014 r. – wynika z danych Komendy Głównej Policji dla „Rzeczpospolitej".
– Państwowi urzędnicy czują się bezkarni, ponieważ nie ponoszą odpowiedzialności finansowej za złe decyzje. Przepisy na to pozwalają, jednak w praktyce to się nie zdarza. Także dlatego wciąż ryzykują – uważa prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.
Urzędnicze kombinacje
Mowa o całej rzeszy tzw. funkcjonariuszy publicznych, wynagradzanych z państwowej kasy – są wśród nich urzędnicy różnych szczebli, poczynając od samorządowego po centralny, ale również np. policjanci, strażnicy miejscy czy kierownicy domów kultury.
Za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków – o ile motywem takiego działania jest korzyść majątkowa lub osobista – urzędnikowi grozi do dziesięciu lat więzienia (art. 231 par. 2 Kodeksu karnego). To dużo więcej niż za zwykłe przestępstwo urzędnicze z powodu np. przeoczenia czy zaniedbania.
Z policyjnych statystyk wynika, że przypadków nadużycia władzy z korzyścią w tle jest więcej. O ile w ciągu sześciu miesięcy 2014 r. policja wszczęła postępowanie w 52 takich sprawach i stwierdziła 2219 przestępstw, o tyle w tym samym czasie obecnego roku było 70 śledztw i 2728 przestępstw.
Kaliber nadużyć – jak wskazują śledczy – zależy od tego, kim jest urzędnik i co może, a więc jakie ma kompetencje.