Wlepia je inspekcja handlowa. – Takie produkty wcale nie są domowe czy babcine. Klienci są wprowadzani w błąd w czasie sprzedaży – tłumaczy Helena Uścińska z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie.
Mały sklep pod Warszawą. Wśród towarów są m.in. kruche ciastka domowe na wagę i żurek domowy. – Za ten żurek i ciastka dostałam grzywnę od inspekcji handlowej. I to aż 500 zł. Przecież to nie moja wina, że producenci tak nazwali swoje wyroby – oburza się właścicielka. Odwołała się, ale decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma.
– Przecież to bez sensu, żeby karano mnie za przewinienia innych. Ja te ciastka kupiłam w hurtowni. Mam przesypywać je po przywiezieniu do sklepu? – oburza się sklepikarka.
Przepisy mówią jednak, że tak. Helena Uścińska tłumaczy, że te ciastka wcale nie są takie jak w domu, bo do ich produkcji używa się innych składników niż te, po które sięgają gospodynie domowe. – To jest wprowadzenie klientów w błąd i zgodnie z prawem możemy nałożyć karę na sprzedawców, pośredników czy producentów – tłumaczy. – W składzie takich produktów reklamowanych jako domowe są substancje konserwujące czy aromaty, np. glutaminian sodu, jakich w domu się nie dodaje. A przecież mogą go chcieć kupić alergicy czy matki dla małych dzieci – zauważa.
Ustawa o jakości handlowej artykułów rolnych mówi o tym, że za złe oznaczenie produktu i wprowadzenie go do obrotu inspekcja może ukarać handlowców, hurtowników czy producentów. To oznacza, że inspektorzy mogą nałożyć grzywnę w czasie swojego postępowania, jeśli odkryją, że skład takich produktów jest inny niż domowy. Zaczynają się od 500 zł, a kończą na pięciokrotnej wysokości obrotu w danym punkcie.