Drakońskie kary za podrabiane domowe produkty

Za utrwalacze w produktach, które mają w nazwie „domowe", wysokie grzywny płacą... handlowcy.

Publikacja: 25.10.2015 20:03

Drakońskie kary za podrabiane domowe produkty

Foto: Fotorzepa/Marta Bogacz

Wlepia je inspekcja handlowa. – Takie produkty wcale nie są domowe czy babcine. Klienci są wprowadzani w błąd w czasie sprzedaży – tłumaczy Helena Uścińska z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie.

Mały sklep pod Warszawą. Wśród towarów są m.in. kruche ciastka domowe na wagę i żurek domowy. – Za ten żurek i ciastka dostałam grzywnę od inspekcji handlowej. I to aż 500 zł. Przecież to nie moja wina, że producenci tak nazwali swoje wyroby – oburza się właścicielka. Odwołała się, ale decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma.

– Przecież to bez sensu, żeby karano mnie za przewinienia innych. Ja te ciastka kupiłam w hurtowni. Mam przesypywać je po przywiezieniu do sklepu? – oburza się sklepikarka.

Przepisy mówią jednak, że tak. Helena Uścińska tłumaczy, że te ciastka wcale nie są takie jak w domu, bo do ich produkcji używa się innych składników niż te, po które sięgają gospodynie domowe. – To jest wprowadzenie klientów w błąd i zgodnie z prawem możemy nałożyć karę na sprzedawców, pośredników czy producentów – tłumaczy. – W składzie takich produktów reklamowanych jako domowe są substancje konserwujące czy aromaty, np. glutaminian sodu, jakich w domu się nie dodaje. A przecież mogą go chcieć kupić alergicy czy matki dla małych dzieci – zauważa.

Ustawa o jakości handlowej artykułów rolnych mówi o tym, że za złe oznaczenie produktu i wprowadzenie go do obrotu inspekcja może ukarać handlowców, hurtowników czy producentów. To oznacza, że inspektorzy mogą nałożyć grzywnę w czasie swojego postępowania, jeśli odkryją, że skład takich produktów jest inny niż domowy. Zaczynają się od 500 zł, a kończą na pięciokrotnej wysokości obrotu w danym punkcie.

– Wszystko zależy od stopnia zawinienia i szkodliwości czynu – tłumaczy Uścińska.

Przyznaje jednak, że grzywny nakładane na handlowców nie są zbyt częste. Nieoficjalnie mówi się o tym, że na sklepikarzy nałożyć je wyjątkowo prosto, bo łatwiej przeprowadzić kontrolę w sklepie niż w zakładzie produkcyjnym.

Problem w tym, że drobni przedsiębiorcy często nie są na bieżąco z przepisami prawa.

– Policzyliśmy, że gdyby ktoś chciał je skrupulatnie śledzić, na studiowanie kolejnych Dzienników Ustaw musiałby przeznaczyć średnio trzy i pół godziny dziennie. Kto ma tyle wolnego czasu? – zwraca uwagę Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.

PIH jednak nie odpuszcza. – Te przepisy unijne obowiązują od czterech lat – zauważa pani naczelnik.

Jeremi Mordasewicz, choć sam przyznaje, że jest zwolennikiem restrykcyjnego przestrzegania przepisów prawa, i jest przekonany, że to, co nie jest domowe, nie powinno być sprzedawane pod takim szyldem, uważa, że nałożona na sklepikarkę kara to po prostu nonsens. – Nic innego jak kompromitacja polskiego państwa i naszego systemu prawnego – mówi. – A potem drobni przedsiębiorcy zatajają dochody, tłumacząc, że państwo i tak to sobie od nich odbierze – mówi Mordasewicz.

Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne