Falcon 9 z kapsułą Dragon na pokładzie wystartował we wtorek rano. Po 10 minutach od oderwania się od Ziemi, na wysokości ok. 340 km, Dragon odłączył się od rakiety nośnej i rozłożył panele słoneczne. Teraz zmierza w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W czwartek przejdzie testy przed cumowaniem. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, połączy się ze stacją w piątek. Będzie pierwszym prywatnym pojazdem, który zawiózł zaopatrzenie na orbitę.
- Kamień spadł mi z serca - napisał na Twitterze Elon Musk, miliarder, który stoi za kosmicznym przedsięwzięciem SpaceX. - Każda cząstka mojego ciała była naładowana adrenaliną. Ze startem tej rakiety wiążemy tak wielkie nadzieje, że teraz czujemy się, jakbyśmy wygrali Superbowl!
Radość Muska jest w pełni uzasadniona. Start przekładano wielokrotnie, ostatni raz w sobotę, kiedy odliczanie przerwano w ostatniej sekundzie z powodu awarii silnika. Na powodzeniu misji zależy również NASA, która z prywatnymi firmami wiąże nadzieje na zachowanie przewagi USA w wyścigu w kosmos.
- Znaczenia tego dnia nie sposób przecenić - mówił Charles Bolden, szef amerykańskiej agencji kosmicznej. - To wielki dzień dla Ameryki i właściwie wielki dzień dla wszystkich, ponieważ wielu myślało, że już po nas, ale teraz mówimy „Wcale nie odeszliśmy".