Nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk ogłosił wczoraj w południe, że Benedykt XVI mianował nowym metropolitą gdańskim abp. Sławoja Leszka Głódzia. – Decyzję Ojca Świętego przyjmuję w duchu posłuszeństwa, nie zabiegałem o nią, wręcz przeciwnie – powiedział nominat pół godziny później na konferencji prasowej w kurii warszawsko-praskiej.Nie chciał komentować wcześniejszych głosów krytycznych, w tym byłego prezydenta Lecha Wałęsy, na temat jego kandydatury na metropolitę gdańskiego.
– Idę do was z sercem gotowym i ofiarnym na wypełnienie biskupich zadań, które powierzył mi papież Benedykt XVI. I wierzę, że przyjmiecie mnie z miłością i ufnością – w ten sposób abp Głódź zwrócił się za pośrednictwem mediów do nowych diecezjan.
Zadeklarował, że będzie kontynuował dzieła rozpoczęte przez poprzednika abp. Gocłowskiego. Zapewnił też, że wie, co dla Polski znaczy Gdańsk, Westerplatte, Poczta Gdańska, Grudzień, 70, wiatr od morza w 80. roku i wizyta Jana Pawła II w Gdańsku w 1987 r. – Bo przecież to i mnie kształtowało. To doświadczenie Gdańska nie zwietrzało. Ono trwa i idę tam, aby je utrwalić – zadeklarował. – Tam wciąż jest dobry wiatr od morza. Proszę mi wierzyć.
Podkreślał, że pochodzi z wielokulturowej diecezji wileńskiej, więc łatwo mu będzie zrozumieć społeczną i kulturową specyfikę archidiecezji gdańskiej.
Natomiast abp Tadeusz Gocłowski, który po niemal 25 latach kierowania archidiecezją gdańską przeszedł wczoraj na emeryturę, powiedział, że przyjście do Gdańska abp. Głódzia będzie dla niego wielką lekcją. Przyznał, że są między nimi duże różnice charakterów. Przypomniał też, że biskup to ten, kto służy, a nie ten, kto błyszczy, kto „jawi się w feudalnych wymiarach”. – Jeśli ktokolwiek kogokolwiek się boi, to myślę, że właśnie hierarchicznej postawy, która wynika z hierarchii Kościoła, ale musi być służbą dla Kościoła – tłumaczył.