Jak ujawniła w środę „Rzeczpospolita”, biskup włocławski Wiesław Mering figuruje w aktach Instytutu Pamięci Narodowej jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Lucjan. Duchowny nie chciał rozmawiać z „Rz” na ten temat.
W piątek udzielił jednak obszernego wywiadu agencji KAI. Stanowczo zaprzecza, jakoby współpracował z SB, i twierdzi, że o rejestracji dowiedział się dwa lata temu.
Biskup przyznaje jednak, że kiedy starał się o paszport przy okazji wyjazdu na stypendium do Strasburga, rozmawiał z funkcjonariuszami SB. – Zapowiedzieli, że odwiedzi mnie przedstawiciel ambasady z Paryża. Wziąłem paszport i wyszedłem. I to jest właśnie – tak wynika z dokumentów – moja zgoda. Niczego nie podpisywałem. Żadnych innych propozycji nie usłyszałem. Wyszedłem szczęśliwy, że mam paszport – mówi bp Wiesław Mering.
Spotkanie z przedstawicielem ambasady duchowny relacjonuje tak: – Byłem nawet do pewnego stopnia zadowolony, że ktoś się mną interesuje. On nagle mówi mi: przecież ksiądz obiecał, że będzie przekazywał informacje ze Strasburga. Odpowiedziałem – i on to zapisał, więc mam nawet z ich strony „świadectwo moralności” – że nigdy nikomu i niczego nie obiecywałem. Na końcu rozmowy dodaje: – Ale do czego to dochodzi, żeby ubek dawał świadectwo moralności biskupowi? To jest chore, tak nie można.Jak podkreśla, po powrocie opowiedział o wszystkim przełożonemu, nieżyjącemu już biskupowi Bernardowi Czaplińskiemu.
Biskup opowiada też w rozmowie z KAI, że gdy w 1980 r. został rektorem seminarium duchownego w Pelplinie, SB zaczęła go „najeżdżać”.