82-letni dziś duchowny jest jedną z najbardziej szanowanych postaci polskiego Kościoła. Sakrę biskupią otrzymał 6 stycznia 1979 r. z rąk Jana Pawła II, którego zastąpił w Krakowie. Pół roku później został kardynałem i przez 27 lat kierował archidiecezją.
Kard. Franciszek Macharski pochodzi ze znanej krakowskiej rodziny kupieckiej. W 1950 r. po wyświęceniu na księdza miał wyjechać na studia do Szwajcarii. Nie dostał paszportu, bo odmówił współpracy z wywiadem PRL.
– Zamiast za granicę pojechał na wiejską parafię w Kozach koło Bielska-Białej. Na studia do Szwajcarii mógł się udać dopiero na fali odwilży w 1956 r. Przez niezłomną postawę o sześć lat opóźnił swoją karierę – podkreśla w rozmowie z „Rz” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki „Księża wobec bezpieki”.
Jako metropolita krakowski konsekwentnie rozwijał dzieło wielkiego poprzednika. – Z jednej strony miał ułatwione zadanie, bo przychodził po kardynale Karolu Wojtyle, otrzymując jego papieskie wsparcie. Z drugiej jednak przyszło mu działać w bardzo trudnych czasach stanu wojennego, a potem transformacji ustrojowej. Moim zdaniem wyszedł z tego obronną ręką – mówi „Rz” bp Tadeusz Pieronek.
Przewodnicząc Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu w czasach PRL, kard. Macharski przyczynił się do powstania ustawy normującej stosunki państwo – Kościół. Już w pierwszych dniach stanu wojennego w 1981 r. założył komitet pomocy internowanym i stanął na jego czele. Bez rozgłosu roztaczał parasol ochronny nad niepokornymi i źle widzianymi przez władze komunistyczne duchownymi. Ale gdy trzeba było, w 1988 r. zdecydowanie poparł strajki robotnicze i prawo do działania wolnych związków zawodowych.