Kuszenie mediów katolickich

Twórcy katolickich mediów mają dość siedzenia w kącie. Niektórzy podejmują więc ryzykowne decyzje, sięgając po metody i środki, w których trudno odnaleźć ducha Ewangelii – pisze katolicki duchowny

Publikacja: 29.01.2008 03:23

Red

Tomasz Węcławski odszedł z Kościoła katolickiego ponad miesiąc temu w cichości. Z wiadomością o swej apostazji nie pobiegł do mediów, tylko zamieścił ją w charakterze potwierdzenia pogłosek na forum internetowym instytucji, w której obecnie pracuje. Tymczasem „Tygodnik Powszechny” uczynił z bolesnego dla Węcławskiego i dla Kościoła faktu medialny hit.

Redakcja „Tygodnika” porozsyłała do mediów zajawki, zwracające uwagę na konkretny artykuł i konkretny komentarz z najnowszego numeru pisma. Zabiegi promocyjne przyniosły efekt. O apostazji byłego księdza i materiałach na ten temat w „Tygodniku” doniosły wszystkie media w kraju, a to, że temat uznano za nośny, może świadczyć długotrwałe utrzymywanie go na głównych stronach największych portali internetowych.

Niespodziewanie do sprawy włączył się rzecznik poznańskiej kurii, który wydał oświadczenie potwierdzające apostazję Tomasza Węcławskiego. Ale to nie treści dotyczące byłego księdza są w tym dokumencie najistotniejsze. Najważniejszy jest punkt trzeci oświadczenia, który brzmi: „Z przykrością należy stwierdzić, że poważne zastrzeżenia budzi też sposób zaprezentowania przez »Tygodnik Powszechny« decyzji Tomasza Węcławskiego o apostazji rozumianej jako wyrzeczenie się wiary w Bóstwo Jezusa. Liczne nieścisłości w tekście Artura Sporniaka, brak ustosunkowania się redakcji do poglądów Tomasza Węcławskiego od strony teologii katolickiej, jak również budzący wątpliwości komentarz redaktora naczelnego, stawiają pod znakiem zapytania sposób wypełniania misji przez katolicki tygodnik społeczno-kulturalny”.

To nie jest publicystyka, w której ksiądz wytyka coś księdzu. To jest wypowiedź oficjalnego przedstawiciela Kościoła lokalnego. Za tym dokumentem stoi autorytet jednego z polskich arcybiskupów – wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.

Ostra krytyka krakowskiego pisma to drugi w ciągu zaledwie kilku dni sygnał, że część liczących się mediów uznawanych (niekoniecznie zgodnie z ich sytuacją faktyczną) za katolickie nie spełnia oczekiwań wysokich reprezentantów Kościoła. Rodzi się więc pytanie, czy to owe media źle rozumieją i realizują swoją misję, czy też oczekiwania hierarchów są zbyt wygórowane lub sprzeczne z wymogami, jakie współczesny świat stawia środkom przekazu związanym z Kościołem.

W Polsce sytuacja mediów katolickich (zarówno będących własnością Kościoła, jak i tych, które mają kościelną aprobatę, nie stanowiąc majątku Kościoła) nie jest łatwa. Nieustannie są spychane na margines rynku medialnego, po macoszemu traktowane przez reklamodawców, a i w rankingach cytowalności nie zajmują wysokich lokat.

Sprawa jest tym bardziej zastanawiająca, że powtarzane latami zarzuty o nieprofesjonalność straciły aktualność. Pod względem merytorycznym oraz formalnym większość katolickich środków przekazu nie ustępuje mediom świeckim. Mimo to nie mogą się wybić na równe traktowanie. Przykładem są choćby comiesięczne rankingi tygodników społeczno-kulturalnych, w których zwykle pomija się pisma katolickie, choć nakładami i wynikami sprzedaży niektóre z nich dorównują najlepszym „świeckim” pismom w kraju. Przy opracowywaniu i prezentacji wyników badań tygodniki katolickie albo nie są wcale uwzględniane, albo tworzona jest dla nich osobna kategoria. W ten sposób tworzy się fałszywy obraz rynku między innymi dla opierających się na tych badaniach dużych agencji reklamowych.

Czy jedną z istotnych przyczyn marginalizacji mediów katolickich nie jest fakt, że w większości przypadków starają się one pełnić misję w „starym” rozumieniu zadań środków przekazu, czyli – opisują, objaśniają i komentują rzeczywistość, za najważniejszą wartość uznając prawdę, a nie wolności, i nie gonią za sensacją.

Pokusa udziału w tym wyścigu czasem dotyka również media katolickie, czego dowodem jest choćby najnowszy numer „Tygodnika Powszechnego”.

Jako redaktor katolickiego i kościelnego portalu internetowego wiem, że nie jest łatwo się przed taką pokusą bronić. Mam doświadczenie jej ulegania. Mam też pewność, że korzyści z włączenia się w rywalizację na tym polu z mediami świeckimi (zwłaszcza komercyjnymi) są krótkotrwałe, a niesmak z powodu sięgania po środki niegodne medium kierującego się zasadami Ewangelii i zwykłą przyzwoitością pozostaje na długo.

Rozumiem, dlaczego „Tygodnik Powszechny” zdecydował się zrobić medialne wydarzenie z apostazji Tomasza Węcławskiego. Podobnie jak rozumiem, dlaczego wydawnictwo Znak zdecydowało się opublikować nie tylko kontrowersyjną dla wielu książkę ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ale również dzieło Jana Tomasza Grossa uznawane przez wielu ludzi Kościoła jako niesprawiedliwe i wywołujące złe skutki.

Uważam jednak, że te decyzje zapadły na podstawie krótkoterminowych prognoz korzyści, jakie mogą przynieść – zarówno mediom katolickim, jak i Kościołowi.

Niedawno w pałacu arcybiskupa warszawskiego reprezentanci czołowych mediów w Polsce spierali się na temat prawdy i faktoidów. Wnioski płynące z tej dyskusji dla katolickich środków przekazu są dwojakiego rodzaju. Z jednej strony mogą wpędzać w pesymizm, ponieważ nikt nie ukrywał, że liczy się przede wszystkim „kasa” i nawet w mediach publicznych na jej rzecz świadomie poświęca się tak fundamentalne wartości, jak dziennikarską rzetelność i dążenie do prawdy. Z drugiej – paradoksalnie – rezultaty debaty mogą jednak budzić optymizm. Media katolickie, zachowując zasady (przede wszystkim służenia prawdzie), mogą się stać dla czytelników zmęczonych nieustannie kreowanymi sensacjami, wymyślonymi wojnami i konfliktami atrakcyjną alternatywą.

Uczestnicy spotkania u abp. Kazimierza Nycza zwrócili uwagę na jeszcze jedną niedobrą cechę dzisiejszych mediów w Polsce – polityczne uwikłania i płytkość podawanych informacji. Media katolickie, które z zasady powinny być ponadpartyjne, dla wielu mogłyby się zatem okazać wytęsknionym źródłem wiedzy o świecie i polityce niezabarwionej agitacją.Widać wyraźnie, że twórcy katolickich mediów mają dość siedzenia w kącie. Chcą być traktowani jak inni gracze na rynku. Niektórzy podejmują ryzykowne decyzje, sięgając po metody i środki, w których trudno odnaleźć ducha Ewangelii. Ale takie działania budzą ze strony hierarchii Kościoła negatywne reakcje. Ich intensyfikacja pokazuje, że w Kościele rośnie świadomość, iż media katolickie są ważnym instrumentem promowania Dobrej Nowiny, ale nie można dopuścić, aby w imię spektakularnego sukcesu królowała w nich zasada: cel uświęca środki. Bo to zasada zupełnie nie katolicka.

Ks. Artur Stopka

Autor jest redaktorem naczelnym portalu Wiara.pl

Tomasz Węcławski odszedł z Kościoła katolickiego ponad miesiąc temu w cichości. Z wiadomością o swej apostazji nie pobiegł do mediów, tylko zamieścił ją w charakterze potwierdzenia pogłosek na forum internetowym instytucji, w której obecnie pracuje. Tymczasem „Tygodnik Powszechny” uczynił z bolesnego dla Węcławskiego i dla Kościoła faktu medialny hit.

Redakcja „Tygodnika” porozsyłała do mediów zajawki, zwracające uwagę na konkretny artykuł i konkretny komentarz z najnowszego numeru pisma. Zabiegi promocyjne przyniosły efekt. O apostazji byłego księdza i materiałach na ten temat w „Tygodniku” doniosły wszystkie media w kraju, a to, że temat uznano za nośny, może świadczyć długotrwałe utrzymywanie go na głównych stronach największych portali internetowych.

Pozostało 88% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?