Tomasz Węcławski odszedł z Kościoła katolickiego ponad miesiąc temu w cichości. Z wiadomością o swej apostazji nie pobiegł do mediów, tylko zamieścił ją w charakterze potwierdzenia pogłosek na forum internetowym instytucji, w której obecnie pracuje. Tymczasem „Tygodnik Powszechny” uczynił z bolesnego dla Węcławskiego i dla Kościoła faktu medialny hit.
Redakcja „Tygodnika” porozsyłała do mediów zajawki, zwracające uwagę na konkretny artykuł i konkretny komentarz z najnowszego numeru pisma. Zabiegi promocyjne przyniosły efekt. O apostazji byłego księdza i materiałach na ten temat w „Tygodniku” doniosły wszystkie media w kraju, a to, że temat uznano za nośny, może świadczyć długotrwałe utrzymywanie go na głównych stronach największych portali internetowych.
Niespodziewanie do sprawy włączył się rzecznik poznańskiej kurii, który wydał oświadczenie potwierdzające apostazję Tomasza Węcławskiego. Ale to nie treści dotyczące byłego księdza są w tym dokumencie najistotniejsze. Najważniejszy jest punkt trzeci oświadczenia, który brzmi: „Z przykrością należy stwierdzić, że poważne zastrzeżenia budzi też sposób zaprezentowania przez »Tygodnik Powszechny« decyzji Tomasza Węcławskiego o apostazji rozumianej jako wyrzeczenie się wiary w Bóstwo Jezusa. Liczne nieścisłości w tekście Artura Sporniaka, brak ustosunkowania się redakcji do poglądów Tomasza Węcławskiego od strony teologii katolickiej, jak również budzący wątpliwości komentarz redaktora naczelnego, stawiają pod znakiem zapytania sposób wypełniania misji przez katolicki tygodnik społeczno-kulturalny”.
To nie jest publicystyka, w której ksiądz wytyka coś księdzu. To jest wypowiedź oficjalnego przedstawiciela Kościoła lokalnego. Za tym dokumentem stoi autorytet jednego z polskich arcybiskupów – wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Ostra krytyka krakowskiego pisma to drugi w ciągu zaledwie kilku dni sygnał, że część liczących się mediów uznawanych (niekoniecznie zgodnie z ich sytuacją faktyczną) za katolickie nie spełnia oczekiwań wysokich reprezentantów Kościoła. Rodzi się więc pytanie, czy to owe media źle rozumieją i realizują swoją misję, czy też oczekiwania hierarchów są zbyt wygórowane lub sprzeczne z wymogami, jakie współczesny świat stawia środkom przekazu związanym z Kościołem.