To przełom w Kościele w naszym kraju. Na razie jest ich dwóch: Tomasz Chmielewski i Zbigniew Machnikowski. Mają żony, dzieci, a jednocześnie pełnią służbę blisko ołtarza. Mogą odprawiać nabożeństwa, błogosławić małżeństwa, głosić kazania, udzielać komunii świętej, prowadzić pogrzeby. Nie mogą odprawiać mszy świętej, słuchać spowiedzi i udzielać ostatniego namaszczenia. To jest zarezerwowane dla księży.
– Z diakonatem stałym zetknąłem się na Zachodzie w latach 80. i oczekiwałem takiej decyzji w Polsce – mówi Zbigniew Machnikowski, lat 44, żonaty, dwoje dzieci, teolog z wykształcenia i wicedyrektor Instytutu Teologicznego diecezji pelplińskiej.
Kiedy więc w 2005 roku dowiedział się o utworzeniu Ośrodka Formacji dla Diakonów Stałych w Przysieku pod Toruniem, zgłosił się natychmiast. Po trzech latach przygotowań wczoraj w katedrze w Pelplinie otrzymał święcenia diakonatu stałego z rąk biskupa Jana Szlagi.
– To ogromna radość, jeszcze do mnie nie dociera, co się stało – mówi Tomasz Chmielewski, który został diakonem stałym już w piątek. Święceń udzielił mu biskup toruński Andrzej Suski. – Jeszcze nie wiem dokładnie, co będę robił, to określi biskup.
Tomasz Chmielewski – lat 38, żonaty, ma córkę. Od 20 lat jest związany ze Szkołą Nowej Ewangelizacji. Jest katechetą. – Nie chcemy nikogo zastępować, nie jesteśmy księżmi. Chcemy im pomagać – mówi Machnikowski, który już otrzymał zaproszenia od znajomych na błogosławieństwo małżeństwa.