Wolimy mówić o Kościele jako o kimś trzecim – o biskupach, księżach, zakonnicach. Nieżyjąca już teolog Stanisława Grabska pisała o obojętności świeckich. Dla nich Kościół to „oni", czyli księża, którzy powinni coś załatwić, podobnie jak ośrodek zdrowia powinien leczyć. Grabska zauważyła, że wielu świeckich nie ma poczucia, że są obywatelami Kościoła, tylko jego klientami.
Warto zauważyć, że papież tworzył wokół siebie taki wspólnotowy wymiar Kościoła. Myślę o kolegialnym zarządzaniu Kościołem, który nazwałbym rzymskim kręgiem Piotrowym przełomu tysiącleci.
Co ksiądz ma na myśli?
Prymat Piotrowy miał u niego wymiar kolegialny również w zakresie intelektualno-duchowym. Zgromadził wokół siebie znakomite grono ludzi, którzy łączyli fascynację Jezusem, głębokie wyczucie znaków czasu i refleksję teologiczną. Do tego kręgu należeli: Joseph Ratzinger, Tadeusz Styczeń, André Frossard, Wanda Półtawska, Marian Jaworski, bł. Matka Teresa, Stanisław Nagy, Jean-Maria Lustiger, Christoph Schönborn. Ich troską było wypracowywanie dla Kościoła „idei przewodnich" wobec współczesnego świata i do każdego człowieka.
Kościół w ujęciu Jana Pawła II był głęboko personalistyczny.
Sam tego doświadczyłem. Pamiętam pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II w 1980 r., kiedy przybyłem na studia do Rzymu. Zapytał, o czym będę pisać. Odpowiedziałem, że o hermeneutyce Paula Ricoeura. Odrzekł: „Aha, Ricoeur...". Byłem zdumiony, kiedy rok później, na audiencji podchodzi i mówi: „A ty to piszesz o Paulu Ricoeurze...". Można powiedzieć: genialna pamięć. Dla mnie ten epizod jest streszczeniem nauki Jana Pawła II o Kościele. Andre Frossard napisał, że „Kościół musi umieć liczyć tylko do jednego". Papież pokazywał, że dla Kościoła powinien liczyć się konkretny człowiek. Papież gromadził miliony, ale nie szukał tłumów. Szukał człowieka. Przypominał o godności przez świętość. Ten personalizm sprawił, że Kościół Jana Pawła II przyczynił się do upadku totalitaryzmu. Papież nie uważał, by marksizm mógł być siłą, z którą Kościół winien wchodzić w układy. W papieskim zmaganiu się z komunizmem nie chodziło tylko o wyzwolenie polityczne, ale o zerwanie pęt duchowych i moralnych.