Człowiek, który lubił kawały

Komu papież radził kupić skuterek, a komu zoperować wyrostek robaczkowy?

Publikacja: 26.04.2011 01:01

Jan Paweł II zachowywał się spontanicznie. Na zdjęciu zakłada kapelusz ofiarowany mu przez pielgrzym

Jan Paweł II zachowywał się spontanicznie. Na zdjęciu zakłada kapelusz ofiarowany mu przez pielgrzymów podczas wizyty w Kolumbii w 1986 r.

Foto: Eastnews

Red

Papież czekał na kawały z Polski, które dostarczali mu najczęściej biskupi Ignacy Jeż, Albin Małysiak i Mieczysław Jaworski oraz przyjaciele z Krakowa.

Ojcze Święty, nie nadążam

Świat od wieków był przyzwyczajony do wizerunku nieprzystępnych patriarchów na Stolicy Piotrowej, ograniczających swoją publiczną aktywność do przewodniczenia ceremoniom, przemawiania ex cathedra, udzielania błogosławieństwa i dawania wiernym do ucałowania pierścienia rybaka. Już pierwsze dni pontyfikatu Jana Pawła II zwiastowały zupełnie nowy styl w pełnieniu urzędu Piotrowego. Jan Paweł II skrócił dystans dzielący papieża od wiernych, nie bał się wchodzić w tłum, brać na ręce dzieci i pozwolić dotykać swoich szat, które po każdym spotkaniu nadawały się do prania. Spotkania z wiernymi przeciągały się, bo nie żałował ludziom czasu.

Zrazu było to ponad siły rzymskich kurialistów przyzwyczajonych do papieży starego typu, towarzyszenie którym nie wymagało większego wysiłku. Ceremoniarz papieski ks. Virgilio Noe już podczas uroczystej inauguracji pontyfikatu zdał sobie sprawę, co go czeka. Najwyraźniej nie mógł nadążyć za papieżem podchodzącym do kolejnych grup wiernych, ale nie miał odwagi mu tego powiedzieć. Wreszcie wypalił: „Ojcze Święty, Ojciec Święty tak szybko idzie, że nie nadążam". „To kup sobie skuterek" – poradził papież.

To słyszeli tylko nieliczni świadkowie tej sceny, natomiast tłum wiernych uczestniczących w inauguracji pontyfikatu zaraz potem zdał sobie sprawę, że nastała inna epoka w dziejach papiestwa. Oto Jan Paweł II po udzieleniu błogosławieństwa z okna pałacu apostolskiego oznajmił: „Pora kończyć. Czas na obiad". Papież, który mówi o prozie życia. Tego jeszcze nie było.

Dzięki zmysłowi obserwacji, refleksowi i poczuciu humoru nieraz rozładowywał nadętą atmosferę, wprowadzając niemal rodzinny nastrój. Kiedy przyszedł na spotkanie z redakcją „L'Osservatore Romano", periodyku publikującego teksty papieskie, wzbudził ogólną wesołość zaraz na początku, pytając: „Myślicie może, że przyszedłem po honoraria autorskie?".

Pewien kardynał nie był za nami

Dowcipem zdobywał sobie sympatię słuchaczy. Do Indian w paragwajskim Chaco przemawiał w miejscowym języku guarani. Po zakończeniu zapytał zgromadzonych: „Czy zrozumieliście, co powiedziałem?". Odpowiedziało mu gromkie: „Tak". Na to Jan Paweł II: „No to w takim razie papież może pracować jako misjonarz w Chaco". Indianie zareagowali serdecznym śmiechem.

Z kolei dziennikarzy zdobywał nie tylko rzucanymi w ich kierunku słowami w rodzaju: „bez was bym nie istniał", ale nawet uszczypliwościami, gdy pytany, jak się czuje, odpowiadał: „Nie wiem, nie czytałem jeszcze dzisiejszych gazet".

O tym, że dowcip Jana Pawła II miał nieraz posmak złośliwości, przekonał się francuski kardynał Paul Poupard, wieloletni przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury. Na początku pontyfikatu papież dyskutował w gronie kurialistów o zasadności powołania tego gremium. Jeden z kardynałów był zdecydowanie temu przeciwny, na co Jan Paweł II nie reagował.

Niedługo potem ów kardynał zmarł, a Rada ds. Kultury została powołana. Papież zaprosił na śniadanie jej członków i w pewnym momencie powiedział: „Ostatecznie istniejemy". Zapanowała konsternacja, bo nikt z obecnych nie zrozumiał, o co chodzi. Wyczuł to papież i wyjaśnił: „Przypominacie sobie: pewien kardynał nie był tak bardzo za nami".

O papieskim poczuciu humoru szybko dowiedzieli się Brytyjczycy. Kiedy Jan Paweł II pojechał na Wyspy w 1982 r., spotkał się tam z niewybrednymi atakami protestantów. Prym wiódł pastor Ion Paisley, który obrzucał pielgrzyma najgorszymi epitetami. W Liverpoolu zwolennicy pastora stali z olbrzymim transparentem, na którym widniał napis: „Każdy, kogo pobłogosławi Papież, jest skazany na piekło". Kiedy papamobile zbliżył się do demonstrantów, Jan Paweł II odwrócił się ku jednemu z nich i z figlarnym błyskiem w oku udzielił mu błogosławieństwa.

Niezrównany, łobuzerski gest

Nie lubił, gdy mu kadzono. Nadymany balon pochlebstw przekłuwał celną ripostą. Gdy po operacji wyrostka robaczkowego jeden z polskich księży powiedział doń przymilnie, że teraz wygląda lepiej niż przedtem, papież odparł: „To też daj się zoperować".

Nie znosił przesady. Gdy zauważył, że pewien mężczyzna podczas audiencji dla Polaków cały czas klęczał, podszedł do niego i na znaną melodię zaśpiewał: „Panie Janie, niech pan wstanie".

Papież lubił też płatać figle. Niemiecki filozof Nicolaus Lobkowicz zaobserwował niecodzienną scenę podczas audiencji papieskiej dla wydawnictwa Znak. Jan Paweł II podawał rękę każdemu stojącemu w kółku, lecz kiedy zbliżył się do ks. prof. Józefa Tischnera, przejechał mu prawą ręką przez włosy i zwichrzył je. „Był to czuły, niezrównany, łobuzerski gest, dopuszczalny tylko wśród przyjaciół, z których jeden jest wielki w oczach świata, drugi zaś przynajmniej sławny" –  skonstatował Lobkowicz.

Nie stronił od psikusów nawet wówczas, gdy nie mógł się już samodzielnie poruszać. Kiedyś wprawił w osłupienie siostry z rzymskiego klasztoru, do których zajechał późną wieczorową porą. Widząc zaskoczenie i niedowierzanie zakonnic, cieszył się jak urwis, który zrobił dobry kawał.

Boże, jaki masywny!

o. Jan Góra, dominikanin, twórca spotkań na Lednicy

Podczas obiadów u Jana Pawła II nie patrzyłem na talerz, ale wpatrywałem się w papieża jak kot w spyrkę. Siostra dokładała mi, a ja jadłem. „Patrzcie, i on to wszystko zjadł!" – powiedział raz papież. Innym razem na mój widok stwierdził: „Boże, jaki on masywny". Znał wagę słowa i nie powiedział „gruby". Ładne określenie wymyślił.

Namawiałem Ojca Świętego, by odlać jego rękę, ale on mówił: „Coś ty, zwariował? Po co ci to?". Ja na to: „Jak to po co? Ta ręka mnie błogosławiła, ja tę rękę całowałem, to jest ręka apostoła". Przygotowałem się do zrobienia odlewu w Polsce, uczyłem się na policji i u dentystów, jak się robi odlewy. Przywiozłem do Watykanu cztery skrzyneczki i 10 litrów silikonu dwuskładnikowego. Udało mi się dopiąć swego i pewnego wieczoru kard. Stanisław, wówczas arcybiskup, zaprosił mnie do apartamentów papieskich. W specjalnym korytku w kuchni u sióstr rozbełtałem ten silikon i pocałowawszy w rękę papieża, zalałem ją silikonem. Wtedy Ojciec Święty mówi do abp. Dziwisza: „Stasiu, i po co myśmy z tym facetem zaczęli się zadawać? I co, tak do śmierci będę siedział z ręką w tym korycie?".

—im

 

Śmiał się z siebie

bp Albin Małysiak - emerytowany biskup pomocniczy w Krakowie

Przyjechał bp Albin, to zaraz będziemy się śmiać!" – tymi słowami witał mnie w Watykanie Jan Paweł II. Kiedy jechałem z Krakowa do Watykanu, zbierałem najnowsze żarty wśród krakowskich księży. Jan Paweł II czekał na to. A kiedy mu opowiadałem, prosił o więcej.

Był jednym z najbardziej pełnych humoru ludzi, jakich znałem. W czasach krakowskich – a pracowałem z nim przez 20 lat – Karol Wojtyła żartował niemal przy każdej okazji. Opowiadał dowcipy na przykład w czasie nudnych zebrań administracyjno-gospodarczych czy gdy rozmawialiśmy na ważne tematy duszpasterskie. Tryskał radością i był pełen pogody ducha. Gdy nawet zdarzały się sytuacje trudne, zachowywał poczucie humoru, był wyjątkowym optymistą.

I to mu zostało.

Lubił żartować też jako papież. To był człowiek żartu, dowcipu i humoru. Żartował nie tylko na temat innych, ale przede wszystkim na swój. Żarty w odniesieniu do innych były zawsze delikatne, eleganckie i na poziomie, nie jakieś grubiańskie. Broń Boże.

U niego wszystko było pełne elegancji. Pracował ciężko, lubił więc słuchać czegoś pogodnego, radosnego, co było nasycone uśmiechem.

Papież czekał na kawały z Polski, które dostarczali mu najczęściej biskupi Ignacy Jeż, Albin Małysiak i Mieczysław Jaworski oraz przyjaciele z Krakowa.

Ojcze Święty, nie nadążam

Pozostało 98% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?