Tak wynika z projektu nowelizacji przepisów o zabawkach przygotowanego w Ministerstwie Gospodarki. Resort Pawlaka chce zmienić rozporządzenie w sprawie zasadniczych wymagań dla zabawek (DzU z 2003 r. nr 210, poz. 2045). Ma to usprawnić organom nadzoru (głównie Inspekcji Handlowej) wycofywanie z obrotu zabawek, które zawierają zakazane substancje i preparaty albo takie, które wolno stosować w małych ilościach. Chodzi np. o metale ciężkie. Zarówno obecnie, jak i po nowelizacji ich dopuszczalna dawka nie może przekroczyć dokładnie określonych stawek dziennych.

Na czym polega ułatwienie? Zabawki trzeba produkować od razu w taki sposób, aby nie zagrażały dziecku, nawet w razie połknięcia albo w razie kontaktu ze skórą lub oczami. Obecnie organy nadzoru rynku muszą – przed wycofaniem produktu z rynku – przeprowadzać długotrwałe i kosztowne analizy i badania laboratoryjne, aby wykazać, że jakaś substancja lub preparat zagraża zdrowiu dziecka np. po połknięciu elementu zabawki albo po kontakcie ze skórą. Teraz procedura będzie usprawniona. Kontrolerzy będą mogli wycofać zabawki z handlu już wtedy, gdy będą podejrzewali, że uwalniają one niebezpieczne substancje. Nie będą musieli wcześniej sprawdzać, czy substancje te występują w stężeniu, które może zagrażać zdrowiu czy nawet życiu dziecka. Takie będą konsekwencje nowelizacji § 17 rozporządzenia. Ma to poprawić bezpieczeństwo, bo ostatnie dane z kontroli rynku nie są optymistyczne. Raport Inspekcji Handlowej z listopada 2007 r. podaje, że co trzecia zabawka na rynku ma jakieś mankamenty. Również co trzecia zabawka przebadana laboratoryjnie była zła. Zakwestionowano m.in. strzałki z gumowymi przyssawkami, małe części w wielu zabawkach, cienkie linki, które mogą zranić dzieci, obecność szkodliwych ftalanów. Większość to import z Chin.

Nowelizacja ma dostosować nasze przepisy do unijnej dyrektywy 88/378/EWG, która dotyczy zabawek. Uwagi do nowelizacji można przysyłać do Ministerstwa Gospodarki do czwartku, 17 stycznia.