O ile umowy ze szkołami (także językowymi) i przedszkolami o odpłatne usługi nie muszą mieć zawsze formy pisemnej, o tyle ze szkołami wyższymi już tak. Przewiduje to ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym (DzU z 2005 r. nr 164, poz. 1365 ze zm.). Ponadto nie wszystkie ważne postanowienia dotyczące studiów znajdziemy w samej umowie (patrz opinia).
Wzorce umów o odpłatną naukę zawieranych przez szkoły i uczelnie bywają naszpikowane zakazanymi klauzulami. W takich sytuacjach placówka, która podpisuje umowę o płatną naukę, jest traktowana jak przedsiębiorca, a słuchacz jak konsument. Możemy więc wystąpić do sądu o stwierdzenie, że niektóre postanowienia umowy są niezgodne z prawem.
Pomóc mogą też rzecznicy konsumentów działający w każdym powiecie i w większych miastach. Udzielają oni darmowych konsultacji (można do nich pisać, dzwonić, wysyłać emaile, pójść osobiście). W wypadku szkół wyższych o interwencję można prosić samorząd studencki.
Kruczki prawne czyhające na chętnych do nauki lub rodziców posyłających dzieci do przedszkoli możemy znaleźć w raportach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W maju br. UOKiK opublikował raport o przedszkolach. Wszystkie te dokumenty dostępne są na stronie internetowej urzędu: www.uokik.gov.pl.
Podpisując umowę, trzeba zwłaszcza zwrócić uwagę na wysokość opłat i warunki ich wnoszenia.