Wrażliwy turysta może mieć zmarnowany urlop, ale zadośćuczynienia za to nie dostanie. Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. Oceny, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych, nie można dokonywać według indywidualnej wrażliwości. Trzeba wziąć pod uwagę ocenę zobiektywizowaną – odwołującą się do odczuć przeciętnego odbiorcy.
Sąd rozpatrywał apelację dotyczącą pobytu w apartamencie w trzygwiazdkowym hotelu. Wyjazd nie był dla małżonków przyjemny. Zdarzało się, że podczas posiłków przeszkadzał im dźwięk odkurzacza lub płacz dziecka. Nie mogli w pełni korzystać z wykupionego pakietu, przez utrudniony dostęp do kawy – ekspres był albo zajęty, albo czyszczony. Bufet nosił ślady wcześniejszej konsumpcji, a piwo było zbyt ciepłe.
Małżonkowie nie mogli też skorzystać z atrakcji hotelowych takich jak bilard, ping-pong czy choćby siedzenie przy kominku – stoły do gier były schowane, a wokół kominka ustawiono stoły do konsumpcji. Raz jedna z kelnerek poklepała turystę po ramieniu, mówiąc „będzie dobrze”, co było nieprofesjonalne i niegrzeczne. Do tego meble w apartamencie były nieco zniszczone, a papier toaletowy w hotelowej łazience – szorstki.
Czytaj więcej
Jeżeli nie zgłosimy braków w wyposażeniu hotelu rezydentowi, biuro nie wypłaci nam pełnego odszkodowania.
Z tych powodów turyści domagali się 1, 6 tys. zł odszkodowania i 6 tys. zł zadośćuczynienia za zmarnowany urlop.