Sprawa dotyczyła nakazu doprowadzenia do odpowiedniego stanu sanitarno-technicznego nałożonego na świadczącego usługi agroturystyczne.
Uchybienia sanitarne
Problemy właściciela gospodarstwa agroturystycznego zaczęły się w lipcu 2015 r. po wizycie kontrolerów z inspekcji sanitarnej. Okazało się, że zjawili się tam w celu sprawdzenia zasadności wniosku o podjęcie interwencji w zakresie stanu sanitarno-technicznego pomieszczeń, przeznaczonych dla gości. W trakcie kontroli stwierdzono uchybienia sanitarno-techniczne, w tym zniszczoną obudowę kabin natryskowych oraz zniszczoną powierzchnię nóg stołów i krzeseł, ustawionych na tarasie.
Urzędnicy uznali, że zaniedbania te uniemożliwiają utrzymanie należytej czystości w pomieszczeniach obiektu i stanowią naruszenie art. 22 ust. 1 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. W konsekwencji Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny wydał decyzję nakazującą doprowadzenie ich do odpowiedniego stanu do końca roku.
Skontrolowany nie godził się z decyzją. Przede wszystkim zarzucił, że pracownicy inspekcji nie mieli prawa wstępu do prywatnego mieszkania, skoro nie było podejrzenia ani stwierdzenia choroby zakaźnej. Ponadto kontrolę przeprowadzono bez uprzedniego zapowiedzenia o terminie i czasie trwania kontroli.
W odwołaniu tłumaczył ponadto, że w mieszkaniu prowadzony jest wynajem 5 pokoi z możliwością wyżywienia. Jego zdaniem inspekcja sanitarna wymaga takiej czystości, jak w obiektach hotelarskich, pomimo że nocleg u rolnika kosztuje 20-25 zł. Tymczasem turyści traktowani są jak domownicy, którzy zobowiązani są do utrzymywania należytej czystości i porządku. Zatrudnienie osoby do sprzątania i wyręczanie domowników przy utrzymywaniu czystości spowodowałoby podniesienie ceny do 35 zł za nocleg, zmniejszenie ruchu turystycznego i w efekcie likwidację gospodarstwa agroturystycznego. Zdaniem właściciela inspektor nie miał też prawa ukarać go mandatem 300 zł.