Chodzi o tzw. product placement, czyli umieszczanie przekazu o jakimś produkcie lub usłudze tak, aby przekaz dotarł skutecznie do odbiorcy, ale nie kojarzył się z reklamą.
- To jedno z bardziej kontrowersyjnych zagadnień w środowisku polskich mediów. Dyrektywa 2007/65/WE pozostawia państwom członkowskim decyzję o dopuszczeniu tej formy reklamy - podkreślają Andrzej Krasuski i Agnieszka Besiekierska, eksperci kancelarii CMS Cameron McKenna w serwisie LawNow.
Obecnie, przynajmniej formalnie, product placement nie jest dozwolony. Zabrania nadawania reklamy ukrytej art. 16 c [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=B134BF05ED9BECB4B08A2B34C6FD8F84?id=175758]ustawy o radiofonii i telewizji (DzU. z 2004 r., nr 253, poz. 2531 ze zm.)[/link]. Traktuje się ją jako jeden z przejawów takiego rodzaju reklamy, a zatem jako czyn nieuczciwej konkurencji. Dzieje się tak, ponieważ jest to wypowiedź która - zachęcając do nabywania towarów lub usług - sprawia wrażenie neutralnej. Jest oczywiście płatna.
[b]Lokowanie produktu pojawiają się w rodzimym produkcjach medialnych, w tym także w popularnych serialach. Kamera pokazuje markę parkującego auta, aktorzy nalewają wódkę w taki sposób, że przez kilkanaście sekund widać logo, serialowi bohaterowie rozmawiają, jak to w prosty sposób dostali pieniądze w jednej z firm pożyczkowych.[/b]
Urzędnicy chcą ostatecznie dopuścić product placement w polskich mediach. Tak wynika z opublikowanych przez ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego założeń od nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Byłby on jednak obwarowany wieloma ograniczeniami. Nie mógłby się pojawiać w audycjach dla dzieci, choć np. w sportowych, rozrywkowych, słuchowiskach radiowych - już tak.