Egzekucji można uniknąć, gdy roszczenie się przedawni. Wprawdzie po przedawnieniu zobowiązanie nie wygasa, przekształca się jednak w tzw. zobowiązanie naturalne, którego cechą jest to, że nie można go przymusowo zrealizować. A to oznacza, że dłużnik może zapłacić, jeśli będzie chciał. Wierzyciel do niczego go jednak nie zmusi i to nawet w sądzie.
Wystarczy, że dłużnik skorzysta z przysługującego mu uprawnienia i podniesie zarzut przedawnienia. Pozwala na to art. 117 § 2 kodeksu cywilnego. Zgodnie z nim po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia. Jeśli dłużnik z tej możliwości skorzysta, nie da się przysługującego wierzycielowi roszczenia skutecznie dochodzić.
Aby dłużnik mógł skutecznie powołać się na zarzut przedawnienia, nie musi koniecznie poprawnie powoływać przepisu kodeksu cywilnego decydującego o terminie przedawnienia roszczenia objętego sporem.
Warto jednak pamiętać, że nie zawsze wierzyciel zdany jest na dłużnika i na to, czy uzna on roszczenie – mimo przedawnienia – za zasadne, a tym samym zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia, czy też przeciwnie – będzie twierdził, że minął już ustawowy termin na skuteczne dochodzenie roszczenia i teraz płacić już nie musi. W pewnych wypadkach wierzyciel może liczyć na sąd, który może podniesionego przez dłużnika zarzutu przedawnienia zwyczajnie nie uwzględnić. Oczywiście nie ma tu mowy o widzimisię sądu. Taką decyzję może podjąć tylko wtedy, gdy są ku temu powody.
Z pomocą wierzycielom przychodzi art. 5 k.c. Zgodnie z nim nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego.