"Putin rozdaje karty, tylko stawka jaką postawił jest za wysoka, on nie jest w stanie jej udźwignąć. Konsekwencje będą takie, że straci poparcie społeczeństwa. Poprzednik Putina stracił władzę. To nie jest tak, że Putin wygrał. Po prostu jego poprzednicy stracili władze. To jest człowiek, który jest elementem jedynej państwowej struktury, która przetrwała przemiany ustrojowe w tym państwie" -powiedział Zbigniew Pisarski, prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego w programie "Wydarzenia Opinie Komentarze" w Polsat News.
W rozmowie z Markiem Piotrem Wójcickim Zbigniew Pisarski przyznał, że sytuacja jest "pełzająca" albo w kierunku konfliktu, albo pojednania. "Ja jestem zwolennikiem tezy, że prezydent Putin gra bardzo mocno, ale nie ośmieli się na otwarty konflikt z Ukrainą, ponieważ ma zbyt wiele do stracenia" - dodał.
Jak podkreślił Zbigniew Pisarski, mamy do czynienia z kilkoma warstwami tego konfliktu. Z jednej strony jest wojna psychologiczna, czyli testowanie napięć pomiędzy formacjami. Z drugiej strony jest tzw. "szum informacyjny". Media wykorzystywane są przez państwa, które są w tej chwili w konflikcie. Prezydent Putin zostawił sobie "kilka furtek" wyjścia. Do tej pory nie widzieliśmy jego otwartych wystąpień, on ma jeszcze ciągle honorową ścieżkę wycofania się.
Rosja jest w tej chwili osamotniona. Najbardziej cichym sojusznikiem w tej chwili jest prezydent Łukaszenko - przyznał.
Ultimatum zależy od tego, jak się zachowa Zachód. Relacje są asymetryczne, Putin używa siły, a zachód relacji typu "soft power". Uważam, że Putin podgrzewa atmosferę po to, aby później się wycofać i otrzymać coś, co było nieosiągalne. Zachód musi być bardzo asertywny. - dodał Pisarski.