Syryjski obrońca praw człowieka: Syria to nie jest kraj, którym mogą rządzić dżihadyści

Na razie rebelianci zachowują się tak, jakby zmienili poglądy, otworzyli się na innych. Nie chcą narzucać Syryjczykom porządku islamskiego – mówi „Rzeczpospolitej” Anwar al-Bunni, syryjski obrońca praw człowieka, chrześcijanin.

Aktualizacja: 06.12.2024 06:18 Publikacja: 06.12.2024 04:30

Anwar al-Bunni

Anwar al-Bunni

Foto: AFP

Wojna domowa w Syrii ożyła po latach. Rebelianci, wśród których my w Europie dostrzegamy fundamentalistów islamskich, od przeszło tygodnia odnoszą sukcesy militarne, począwszy od zdobycia Aleppo, miasta numer dwa. Reżim Baszara Asada traci kontrolę nad coraz większymi obszarami. Jak pan, ofiara tego reżimu i chrześcijanin, patrzy na te wydarzenia?

Z optymizmem. To, co się teraz dzieje, daje szansę na polityczne rozwiązanie w Syrii, na wymuszenie na reżimie porozumienia o procesie transformacji władzy zgodnie z rezolucją 2254 Rady Bezpieczeństwa ONZ z 2015 roku. Bo reżim nigdy nie był zainteresowany negocjacjami, wolał używać siły militarnej, by zniszczyć każdego, kto mu stanął na drodze. Wydawało mu się, że wygrał i nikt mu się już nie przeciwstawi. To się teraz zmieniło. Oczywiście pojawia się wiele pytań na temat Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) [organizacji wiodącej w walkach przeciw Asadowi – red.] i jej przywódcy Abu Mohameda Dżawlaniego. Ale nie tylko ta organizacja walczy, u jej boku są inne, w tym ze środowisk świeckich. Przez te kilka dni zachowują się tak, jakby zmienili postawę i poglądy, otworzyli się na innych, nie chcą narzucać ludziom porządku islamskiego, pozwalają im, by czuli się wolni. Zwrócili się do wszystkich grup etnicznych i religijnych, obiecując równe prawa. Na razie HTS zachowuje się dobrze w przeciwieństwie do nadzorowanej przez Turcję Narodowej Armii Syryjskiej, która uderza w Kurdów, stosuje wobec nich przemoc.  

Ludzie, którzy walczą u boku Dżawlaniego, zostali przez reżim wygnani ze swoich domów, teraz chcą do nich wrócić. A nie narzucać innym radykalną ideologię islamską

Czyli nie postrzega pan Dżawlaniego i jego organizacji HTS jako dżihadystów?

Byli dżihadystami, Dżawlani był związany z Al-Kaidą czy ISIS, ale wygląda na to, że zmienia poglądy i zachowanie. Na razie tak to wygląda. Mam oczywiście obawy związane z HTS, ale to nie oznacza, że mam stwierdzić: „niech ten reżim trwa, a z Dżawlanim trzeba walczyć, zmusić go do wycofania”. Ludzie, którzy walczą u boku Dżawlaniego, zostali przez reżim wygnani ze swoich domów, teraz chcą do nich wrócić. A nie narzucać innym radykalną ideologię islamską. Do tej pory HTS nie nawoływała do stosowania przemocy na tych terenach.

Czytaj więcej

Syryjscy rebelianci są lepsi od Baszara Asada?

Powtarza pan „na razie”, „do tej pory”. Ale jeżeli Dżawlani przejąłby władzę, to mógłby zmienić zdanie.

Nie sądzę, że może przejąć władzę, nie sądzę też, że dotrze do Damaszku. Poza tym Syria to nie jest kraj, którym mogą rządzić radykalni islamiści. Islam to tam zjawisko społeczne, a nie szariat. Muzułmanie chodzą do meczetu z powodów społecznych. Ludzie nie chcą, by panowało tam prawo szariatu. Urodziłem się, uczyłem w Hamie [duże miasto między Aleppo i Damaszkiem; rebelianci w czwartek byli bliscy jego zdobycia – red.] i nigdy nie czułem, by muzułmanie chcieli zrobić ze mnie muzułmanina czy przekonać mnie do swoich idei.   

Opuścił pan Syrię 12 lat temu, może od tego czasu z powodu wojny ludzie się tam zmienili?

Wielu się zmieniło, bo nie było w nich nadziei. To powoduje radykalizację. Ludzie zwrócili się ku religii, narodowość – arabska czy kurdyjska – znów jest dla nich ważna. Nikt nie dał im szansy zbudowania demokracji. Teraz taka szansa się pojawiła. I Europa, i Stany Zjednoczone powinny pomóc, tylu ludzi czeka na to wsparcie.

Na Zachodzie panuje pogląd, że Baszar Asad, który sam pochodzi z mniejszości religijnej, alawitów, chroni także chrześcijan. Zapewnia im bezpieczeństwo przed radykałami islamskimi ze stanowiącej większość społeczności sunnickiej. Pan się z tym nie zgadza?

Nigdy tak nie uważałem. Nigdy w historii nie wygnano tylu syryjskich chrześcijan co za reżimu Asada. Większość z nich opuściła w tym czasie swój kraj, szczególnie dotyczy to regionów na północnym wchodzie. Europa wierzy w tę opowieść o Asadzie chroniącym mniejszości, ale to nieprawda ani w odniesieniu do chrześcijan, ani Druzów czy ismailitów. Przed czasami Asadów chrześcijanie stanowili co najmniej 12 procent populacji, gdy w 2011 r. wybuchła rewolucja – około 6 proc., a teraz jest ich 4 proc., a może nawet tylko 3 proc. Przed rewolucją emigrowali nie ze strachu przed islamistami, islamiści byli wówczas bardzo słabi, ale z powodu Asada. 

Czytaj więcej

Powrót Baszara Asada na arabskie salony

Czyli dla pana Asad jest gorszy niż rebelianci islamiści?

Tak. Dlatego że wiem, iż Syryjczycy nie zgodzą się żyć zgodnie z radykalnymi ideami islamskimi.

Naprawdę zakłada pan, że Dżawlani i inni postrzegani na Zachodzie jako dżihadyści chcą demokracji?

Nie mówię, że trzeba wspierać Dżawlaniego, aby przejął kontrolę nad całą Syrią. Nigdy to mu się zresztą nie uda. Jest wielu innych graczy z wielu regionów. Ważne, by nie było już jednego gracza. Ludzie chcą się uwolnić od Asada, dlatego poprą wszystkich, którzy z nim walczą. To nie oznacza zgody na radykalizm. Popieram to, co się teraz dzieje, bo wiem, że Syria pod wodzą rodziny Asadów nigdy nie będzie wolnym krajem. Trzeba zapłacić cenę za wolność. 

Może ta opinia wynika z pana osobistych doświadczeń jako więźnia reżimu Asada?

Nie chodzi o mnie. Każdy Syryjczyk powie, że reżim rodziny Asadów to katastrofa nie tylko dla Syrii. Proszę spojrzeć na Bejrut, stolicę kraju, który ona kontrolowała przez 15 lat. Liban nigdy nie będzie bezpieczny, nie stanie na nogi, gdy obok jest Asad. 

Te pana doświadczenia to także prześladowania ze strony pułkownika asadowskich służb specjalnych Anwara Raslana. Znalazł schronienie w Niemczech, pan go rozpoznał na berlińskiej ulicy. Został potem w Niemczech skazany za zbrodnie przeciwko ludzkości na dożywocie. 

Tak, rozpoznałem go, ale to nie ja spowodowałem, że stanął przed sądem. Bo moim celem jest tropienie zbrodniarzy, którzy prawdopodobnie są nadal w Syrii. Nie traktowałem sprawy Raslana osobiście, nie chciałem zemsty. Nie to mną kieruje, lecz potrzeba sprawiedliwości dla ofiar i zbudowania Syrii na nowo, z niezależnym wymiarem sprawiedliwości.

Pułkownik Raslan torturował pana?

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Wielkie kroki papieża w krainie islamu

Osobiście aresztował mnie w 2006 roku, bił mnie raz czy dwa, ale to nie były tortury. Podczas procesu nie występowałem jako jego ofiara, lecz byłem świadkiem opisującym strukturę służb bezpieczeństwa. Nie mogło być inaczej, bo Raslan był oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości, a one dotyczą okresu od 2011 roku. Ja byłem więziony kilka lat wcześniej, sprawy z tamtych lat rozpatrywane są jako pogwałcenie praw człowieka. 

Czy nowa fala migrantów ruszy do Europy z powodu nowej odsłony wojny w Syrii? 

Oczekuję czegoś przeciwnego. Wielu Syryjczyków wróci, w tym z Turcji. Jak upadnie Asad wraz ze swoim przestępczym otoczeniem, to i ja będę gotów do powrotu. Następnego dnia. Nie obawiam się tego, kto będzie u władzy. Naszym obowiązkiem jest budowa Syrii na nowo. Trzeba powołać rząd przejściowy. W prowadzonym przeze mnie centrum niedawno przedstawiliśmy projekt konstytucji dla nowej Syrii. 

Anwar al-Bunni (rocznik 1959), syryjski prawnik, obrońca praw człowieka.

Przed emigracją w 2012 roku do Niemiec, gdzie dostał azyl polityczny, był prześladowany i więziony przez reżim Baszara Asada. Jest szefem syryjskiego Centrum Studiów i Badań Prawnych w Berlinie. Centrum opublikowało we wrześniu przygotowany pod jego kierownictwem projekt nowej konstytucji (Konstytucja dla Nowej Syrii). Jej pierwszy artykuł mówi, że „Godność człowieka jest nienaruszalna, a wszystkie władze państwowe są zobowiązane do jej poszanowania i ochrony”. Syria zgodnie z tym projektem ma być państwem federalnym, podzielonym na sześć części, których granice mają być dopiero ustalone. Anwar al-Bunni jest chrześcijaninem.

Kilka lat temu al-Bunni rozpoznał na berlińskiej ulicy swojego oprawcę – pułkownika syryjskich służb bezpieczeństwa Anwara Raslana, który zatajając przeszłość, uzyskał azyl w Niemczech. Raslan został w 2022 roku skazany przez sąd w Koblencji na dożywocie za „zbrodnie przeciwko ludzkości w postaci zabójstw, torturowania, gwałtów i seksualnego wymuszania”. Był to pierwszy na świecie proces syryjskich zbrodniarzy. 
 

Konflikty zbrojne
Ostatni polski zakładnik w Strefie Gazy. Kiedy wróci do rodziny?
Konflikty zbrojne
Rosyjski dron spadł na kraj NATO? Poderwano myśliwce F-16
Konflikty zbrojne
Izraelski rząd rozpoczyna zatwierdzanie porozumienia z Hamasem
Konflikty zbrojne
Rozejm w Gazie? Izrael nie zaprzestał ataków, Palestyńczycy wciąż giną
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Konflikty zbrojne
Bloomberg: Ośmielony postępami na froncie Putin eskaluje żądania wobec Ukrainy
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego