Wojna w Ukrainie: nowe amerykańskie rakiety na froncie

Ukraińcy niszczą rosyjskie lotniska, tymczasem prezydent Putin to bagatelizuje.

Aktualizacja: 19.10.2023 06:29 Publikacja: 19.10.2023 03:00

Wojna w Ukrainie: nowe amerykańskie rakiety na froncie

Foto: AFP

„Straty przeciwnika wynoszą dziesiątki zabitych i rannych. Ciała do tej pory wyciągają z gruzowisk” – poinformowała służba prasowa ukraińskich Sił Operacji Specjalnych.

Chodzi o nocne ataki na lotniska rosyjskich helikopterów w okolicach Bierdiańska i Ługańska, w takiej odległości od linii frontu jaką rzadko osiągają przez ukraińskie siły. „W Bierdiańsku pożar był do czwartej rano”, „w Ługańsku prawie do południa” – informują miejscowi mieszkańcy.

Czytaj więcej

Putin: Wysyłamy nad Morze Czarne myśliwce z bronią hipersoniczną

- Powiedziałem, że one stanowią zagrożenie, to rozumie się samo przez się. Ale najważniejsze – w kardynalny sposób w ogóle nie są w stanie zmienić sytuacji na linii starć – rosyjski prezydent skomentował nocne ataki.

Długi spór o amerykańskie rakiety

Chodziło mu o amerykańskie rakiety balistyczne ATACMS, które USA bez rozgłosu przekazały Ukrainie, a które ukraińskie siły użyły do zbombardowania lotnisk.

Spór o ich dostawy toczył się od ubiegłego roku, Waszyngton sprzeciwiał się uważając, że doprowadzi to do eskalacji. Choć nikt z amerykańskich polityków nie potrafił powiedzieć, na czym ona miałaby polegać. Nikt bowiem nie wierzył, by w odpowiedzi na ich dostarczenie Kreml użył broni atomowej.

Czytaj więcej

Ukraina ma pociski ATACMS. Ambasador Rosji grozi wojną z NATO

21 września, w czasie swej wizyty w Waszyngtonie prezydent Wołodymyr Zełenski znów prosił o ich dostarczenie. 3 października sam Pentagon poinformował, że jest gotów je wysłać gdy tylko prezydent na to zezwoli. W końcu sekretarz obrony Lloyd Austin podjął decyzję i ukraińska armia podobno otrzymała 200 takich pocisków.

Zasięg taki, jak pocisków brytyjskich i francuskich

ATACMS mają zasięg do 300 km, ale Ukraińcy dostali wcześniejszą wersję pocisków docierającą jedynie na ok. 160 km. Wszystkie mają głowice kasetowe, co sprawia że przeznaczone są do atakowania rozległych celów lądowych, na przykład lotnisk.

Gdyby Amerykanie wysłali najnowsze wersje pocisków, byłaby to na froncie ukraińska broń o największym zasięgu. Otrzymana stawia je jednak na równi z już używanymi brytyjskimi pociskami Storm Shadow i francuskimi Scalp.

Czytaj więcej

Władimir Putin pyta po co Ukrainie ATACMS skoro Rosja przegrywa wojnę

Ale eksperci wskazują na przewagę amerykańskiej broni – łatwość jej użycia. Brytyjskie i francuskie pociski wystrzeliwane są z samolotów, które trzeba specjalnie dostosowywać do tego. Natowska bron bowiem nie pasuje do radzieckich jeszcze maszyn. ATACMS natomiast wystrzeliwany jest z amerykańskich wyrzutni HIMARS, którym nic nie trzeba zmieniać, a których ukraińska armia ma dużo.

Co jest lepsze: ATACMS czy Storm Shadow

Zaczęła otrzymywać je latem ubiegłego roku, do tej pory nie ma ani jednego potwierdzonego przypadku zniszczenia przez Rosjan takiej wyrzutni. Są zbyt mobilne, by można było je łatwo trafić. Natomiast wystrzeliwanie brytyjskich i francuskich pocisków połączone jest z dużym ryzykiem, Rosjanie mają dobrą obronę przeciwlotniczą.

Jednocześnie wystrzeliwanie z samolotów jest też dużym plusem, bowiem – dzięki zasięgom maszyn – zwiększa możliwość trafiania celów leżących bardzo daleko. Sewastopol na przykład (jak i większość półwyspu krymskiego) jest poza zasięgiem otrzymanej przez Ukraińców wersji ATACMS, a dzięki Storm Shadow zniszczono tam siedzibę dowództwa Floty Czarnomorskiej. Tyle, że muszą to być duże i nieruchome cele: bazy, siedziby sztabów, suche doki w portach etc.

Ale i tak z linii frontu amerykańskie pociski ATACMS dolatują do wybrzeża Morza Azowskiego, co uczyni nieznośnym życie na rosyjskim zapleczu.

Przygotowanie do użycia Storm Shadow i Scalp (m.in. wprowadzenie koordynatów celów) zajmuje kilka godzin, amerykańskich pocisków – kilka minut. Jedyna różnica w wyrzutniach jest taka, że zamiast zwykłego kontenera na sześć pocisków używają takiego na jedną rakietę. Ale zamiana dokonywana jest błyskawicznie w miejscu stacjonowania.

Rakiety przeciw helikopterom

Zaskakujący ukraiński atak na dwa lotniska doprowadził do zniszczenia i uszkodzenia znacznej liczby helikopterów oraz zniszczenia magazynów z amunicją do nich (jak też rosyjskich systemów obrony powietrznej, które miały je chronić).

Czytaj więcej

Olaf Scholz wstrzymuje dostawę pocisków Taurus na Ukrainę. Dwie obawy kanclerza Niemiec

- Niestety, okupanci mają bardziej nowoczesną technikę helikopterową (niż Ukraińcy-red.), bardziej nowoczesne ich uzbrojenie. Są przeciwczołgowe rakiety dużego zasięgu. Helikoptery latają stale w odległości ponad 10 kilometrów od linii frontu (poza zasięgiem ukraińskiej broni przeciwlotniczej-red.). Dlatego ich niszczenie jest tak ważne dla nas – powiedział o ostatnich atakach przedstawiciel ukraińskiego lotnictwa, płk Juryj Ihnat.

Dzięki właśnie helikopterom Rosjanie początkowo powstrzymali ukraińską kontrofensywę w okolicach Orichowa (na tzw. kierunku zaporoskim), używali ich z sukcesem i dość bezkarnie również w innych miejscach frontu.

- Wróg starał się trzymać helikoptery oraz lotnictwo taktyczne jak najbliżej linii frontu. Tak było w Czernobajewce (słynna miejscowość i lotnisko pod Chersoniem, kilkadziesiąt razy atakowane przez Ukraińców-red.). Ługańsk i Bierdiańsk też są blisko frontu – wyjaśniał Ihnat.

Po ostatnich atakach muszą teraz wycofywać jednostki helikopterowe poza zasięg ATACMS, co doprowadzi do nieuniknionego chaosu na ich zapleczu. Przy czym nie wiadomo dokąd mogą wycofać ocalałe helikoptery z Bierdiańska, leży on bowiem nad samym morzem. Przeniesienie ich na półwysep krymski znacznie utrudni ich użycie. Stamtąd helikoptery (i samoloty) startowały do ataków w stepach zaporoskich, powstrzymując ukraińską kontrofensywę.

A jednak za późno i zbyt mało

Ale Putin ma rację - nowe rakiety nie zmienią ogólnej sytuacji na froncie. Jest ich przede wszystkim za mało i przybyły za późno. Ukraińska kontrofensywa w stepach już utknęła.

Prawdopodobnie też Ukraińcy musieli obiecać, nie użyją ich przeciw celom w Rosji. Najważniejsze jednak, że poza ich zasięgiem znajduje się Krym ze wszystkimi jego magazynami wojskowymi i stacjonującymi tam oddziałami. Prawdopodobnie też największe zgrupowanie rosyjskich składów wojskowych oraz lotnisk (w okolicach Dżankoja na Krymie) znajduje się poza ich zasięgiem.

„Straty przeciwnika wynoszą dziesiątki zabitych i rannych. Ciała do tej pory wyciągają z gruzowisk” – poinformowała służba prasowa ukraińskich Sił Operacji Specjalnych.

Chodzi o nocne ataki na lotniska rosyjskich helikopterów w okolicach Bierdiańska i Ługańska, w takiej odległości od linii frontu jaką rzadko osiągają przez ukraińskie siły. „W Bierdiańsku pożar był do czwartej rano”, „w Ługańsku prawie do południa” – informują miejscowi mieszkańcy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak powietrzny Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Wiadomo dlaczego USA wstrzymały dostawy broni dla Izraela
Konflikty zbrojne
Hamas chce końca wojny. Izrael nie rewiduje swoich planów ataku na Rafah
Konflikty zbrojne
Dramat frontowo-rodzinny ukraińskiego sierżanta z rosyjskiej armii
Konflikty zbrojne
Władimir Putin oferuje Zachodowi dialog. Ale stawia warunki