Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk: Mamy za co dziękować Polakom

Nie popełniajmy błędów z historii, bo razem musimy stawić opór Rosji. Resztę załatwimy później – mówi Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy i minister ds. okupowanych terytoriów.

Aktualizacja: 21.08.2023 06:06 Publikacja: 21.08.2023 03:00

Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk: Mamy za co dziękować Polakom

Foto: Krzysztof Radzki/East News

Na początku wojny świat dowiedział się o Buczy i innych miastach Ukrainy, w których Rosjanie mordowali cywilów. Jak dzisiaj wygląda życie na okupowanych terenach?

Terroryzują mieszkańców, zmuszają do przyjęcia paszportów rosyjskich. Osoby, które nie chcą zmieniać obywatelstwa, odcinają od służby zdrowia, blokują im dostęp do pracy i pozbawiają innych praw. Po wysadzeniu Kachowskiej Elektrowni Wodnej odmawiali pomocy ludziom z zalanych terenów, którzy nie przyjęli obywatelstwa rosyjskiego. Na okupowanych terenach nikt nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego, a w najgorszej sytuacji znajdują się kobiety i dzieci. Dlatego cały czas apeluję do ludzi, by wyjeżdżali stamtąd, byśmy mogli wyzwolić te tereny.

Mogą stamtąd uciec? Przecież nie ma przejścia przez linię frontu.

W obwodzie sumskim na granicy z Rosją działa przejście, poprzez które Ukraińcy mogą powrócić do domu. To piesze przejście, Rosjanie nie wpuszczają tam nawet karetek pogotowia ratunkowego. Trzeba przejść 2 kilometry, ale po naszej stronie granicy ludzie otrzymają darmowe posiłki, transport do Sum i nawet pomoc finansową od państwa. Nie ma ruchu w drugą stronę, przejście działa tylko na wjazd. Korzysta z niego około 200 osób dziennie. Niestety, Ukraińcy z okupowanych terenów muszą jechać poprzez Rosję. Niektórzy decydują się na powrót poprzez Białoruś, która jest satelitą Rosji. W tym celu na granicy z Białorusią otwarto przejście Domanowo-Mokrany, które też działa tylko i wyłącznie dla powracających Ukraińców.

Czytaj więcej

Czy dojdzie do wojny Rosji z NATO? Gry wojenne i dyplomatyczne wokół morza

Czy Ukraina policzyła dzieci, które Rosja wywiozła z okupowanych terenów? Co się stało z sierotami z domów dziecka?

Z domów dziecka Rosja wywoziła sieroty jeszcze w ubiegłym roku. Części udało się powrócić, a część pozostaje na terenie Rosji. Ukraińskie dzieci bezprawnie są oddawane do adopcji. Tymczasem Maria Lwowa-Biełowa, przedstawicielka prezydenta Rosji ds. praw dziecka, wraz z jej kierownikiem Putinem mówią, że ewakuowali dzieci, ratując je przed bombardowaniami. Przecież to oni bombardowali te miasta, zabijali rodziców tych dzieci. Dzisiaj nielegalnie przetrzymują w Rosji około 4,5 tys. ukraińskich sierot. Nie mamy jednak danych co do dzieci na terenach okupowanych, których rodzice zginęli już w trakcie wojny. Dlatego apelujemy do wspólnoty międzynarodowej, by utworzono mechanizm powrotu naszych dzieci do domu. Rosja dokonuje ludobójstwa i powinna zapłacić za to wysoką cenę. Siłą wywozi nasze dzieci, by oderwać je od Ukrainy, zmienić tożsamość i nazwiska. Robią wszystko, byśmy na zawsze je stracili. Ogółem chodzi o co najmniej 19,6 tys. wywiezionych dzieci. Niektóre z nich przebywają w Rosji z jednym z rodziców. Rosja ich zastrasza i nie pozwala wracać do domu. Jak na razie udało się nam, aby powróciło tylko około 400 dzieci. To bardzo trudny proces. Nie mamy dużo czasu, dzieci rosną, zapominają swoich rodziców, a Rosja wyciera Ukrainę z ich pamięci. Zmuszają ich do śpiewania rosyjskiego hymnu, przymusowo militaryzują.

Kiedy Ukraina odzyska wszystkie swoje terytoria, łącznie z Krymem?

Wszystkie rządowe dokumenty pokazują, że mamy wyraźny plan stabilizacji sytuacji, a później reintegracji okupowanych terytoriów. Wszystko jest przemyślane, proces rozminowania, odbudowa infrastruktury. Jesteśmy przekonani, że po deokupacji terenów potrzebowalibyśmy kilka miesięcy, by te regiony powróciły do ukraińskiego systemu prawnego. Z Krymem będzie trudniej, bo tam okupacja trwa już od dziewięciu lat i Rosja zrobiła wszystko, by ukraińskość została tam wykorzeniona. Poza tym jest tam sporo rosyjskich kolonizatorów, chodzi o niemal 1,5 mln ludzi, którzy nielegalnie przeprowadzili się na teren ukraińskiego półwyspu. Zostaną stamtąd wyrzuceni i będą musieli wrócić do Rosji.

Kontrofensywa idzie powoli. Dzisiaj raczej nikt już nie ma wątpliwości, że oczekiwania były mocno zawyżone.

Bo nie ma wystarczająco broni, na którą liczyliśmy. Nie ma też takich sankcji, które docisnęłyby Rosję. Moskwa nauczyła się już omijać sankcje. Nadal otrzymują części do produkcji broni z różnych państw, również z zachodnich. Dostają irańskie drony, pewne rzeczy dostarczają też Chiny. Gdy na to wszystko patrzymy, trudno nam mówić o karkołomnych sukcesach naszej kontrofensywy. Mogę jednak zapewnić, że wojna będzie trwała dopóty, dopóki Rosja nie poniesie klęski. Wiem, jak podchodzą do tego nasz prezydent, rząd, parlament i armia. Będziemy się bili aż do porażki Kremla.

Nie męczy mnie dziękowanie Polsce, mamy za co dziękować Polakom. To pozostanie w naszej pamięci na długo

Iryna Wereszczuk

Ile czasu ma na to Kijów? Ukraina ma mniejsze od Rosji możliwości mobilizacyjne, rośnie zmęczenie wojną w Europie, a wybory w Stanach Zjednoczonych mogą zadecydować m.in. o poparciu Zachodu dla Ukrainy.

Wróg stawia na to, że cywilizowany świat się zmęczy. Słyszymy, że w niektórych krajach faktycznie jest zmęczenie wojną. Ryzyka są, nie zaprzeczam. Nie wierzę jednak w to, że po wyborach w USA czy w innych państwach coś kardynalnie się zmieni i będzie miało negatywne skutki dla nas. Bo dla tych krajów poparcie Ukrainy to kwestia również ich bezpieczeństwa. Obecnie trwa kampania wyborcza w Polsce, ale nie ma żadnej partii, która nie rozumiałaby płynących ze strony Rosji zagrożeń.

Niedawno prezydent Zełenski zdymisjonował wszystkich szefów obwodowych komend uzupełnień. Jeden z nich z łapówek w czasie wojny zakupił luksusową posiadłość w Hiszpanii, drugi zmuszał żołnierzy do pracy przy budowie swojego domu. Czy to nie osłabia Ukrainy?

Mam do tego skrajnie negatywny stosunek. Zaufanie wobec władz w czasie wojny jest priorytetem. Jestem wdzięczna prezydentowi, że tak szybko reaguje i podejmuje odpowiednie decyzje. Patrzy na nas cały świat, który nas popiera na tyle, na ile sami jesteśmy w stanie walczyć za swoją niezależność i suwerenność. To wojna całego narodu ukraińskiego, stawką jest nasze istnienie. Zwłaszcza że zagrożenie się nie zmniejsza i stoimy w obliczu dużych wyzwań. Wiemy też o tym, że od kilku miesięcy rosyjski wywiad zbiera informacje na temat naszych obiektów infrastruktury energetycznej i że grozi nam uderzenie całego roju dronów, które Rosja specjalnie do tego przygotowuje. I wiemy, jak ciężko będzie ludziom przetrwać nadchodzącą zimę. Dlatego apelujemy do świata, by nie zmniejszano poparcia dla Ukrainy.

Czy walka z korupcją nad Dnieprem nie jest walką z wiatrakami?

Korupcja to też broń Putina, przez lata Rosja korumpowała Ukrainę, mianowała swoich ludzi na ważne urzędnicze stanowiska. Powinniśmy walczyć z korupcją tak samo, jak walczymy z rosyjskimi rakietami. Ale sama dymisja poszczególnych osób nic nie da. Przecież ktoś takiemu szefowi komendy uzupełnień musiał dawać te pieniądze, by dorobił się willi w Hiszpanii. Tu chodzi o zmiany systemowe, trzeba stawiać na cyfryzację. Najważniejsza jest jednak wola polityczna. Prezydent ją ma, rząd też. Będziemy walczyć.

Jak to się stało, że wielu ukraińskich mężczyzn w wieku poborowym przebywa w różnych krajach Europy, a nie na frontach wojny?

To dzięki lukom w prawie, które nadal są wykorzystywane przez pewnych urzędników wydających zezwolenie na wyjazd z kraju. Zdarza się, że biorą za to pieniądze, albo w grę wchodzi nepotyzm. To skrajnie niesprawiedliwe w stosunku do tych chłopaków i dziewczyn, którzy siedzą w okopach. Nikt z mojej rodziny nawet na jeden dzień nie opuścił Ukrainy i nie zamierza tego robić. Nie chodzi o to, by komuś coś zademonstrować, po prostu mamy takie przekonania. W Ukrainie też trwa dyskusja, czy można kogoś siłą mobilizować, czy jednak trzeba przede wszystkim stawiać na zmotywowanych ludzi. Jako oficer (jest porucznikiem – red.) powiem, że żołnierz bez motywacji to żaden żołnierz. Nie będzie walczyć, bo nie wie, o co walczy. Właśnie dlatego Rosjanie ponoszą ogromne straty, bo ich żołnierze nie rozumieją, co tu robią.

Jakie plany ma Rosja wobec Ukrainy na najbliższe miesiące?

Już nawet na Kremlu mówią wprost, że chcą zatrzymać się tam, gdzie obecnie się znajdują. Obecnie militarnie znajdują się w ślepym zaułku. Mocno się okopali i wszystko wokół zaminowali. Stawiają na destabilizację Ukrainy i terror energetyczny. Szantażują świat i czekają na wybory w różnych krajach. Nie wierzę w to, że są w stanie przeprowadzić jakąś wielką naziemną operację, tak jak zrobili to 24 lutego ubiegłego roku, ale na próbę rozbicia jedności wśród naszych partnerów musimy mocno uważać.

Mogę zapewnić, że wojna będzie trwała dopóty, dopóki Rosja nie poniesie klęski. Będziemy się bili aż do porażki Kremla

Iryna Wereszczuk

Ukraina prowadzi własną ofensywę dyplomatyczną. Niedawno w Arabii Saudyjskiej odbyło się spotkanie z udziałem także przedstawicieli państw neutralnych wobec wojny albo popierających Rosję. Udał się tam nawet przedstawiciel Chin. Jak ma to zmusić Rosję do zakończenia wojny?

Świat będzie się musiał określić wobec zagrożenia ze strony Rosji. Spójrzmy na to, co się dzieje na Białorusi, gdzie stacjonują wagnerowcy, albo na to, co odbywa się w Afryce. Nie można osłabiać Rosji wyłącznie poprzez Ukrainę, czyli na naszym terenie. Dlatego chcemy przekonać cały świat, bez wyjątku, również Indie i Chiny. Rosja, która szantażuje bronią atomową społeczność międzynarodową, nie jest problemem wyłącznie dla Ukrainy. Formuła Putina polega na szantażu i narzuceniu nowych zasad porządku światowego. Formuła Zełenskiego opiera się na wartościach, które wyznaje cały świat demokratyczny. Świat musi się zdecydować, czyją formułę wybierze.

Czy Ukraina w pojedynkę będzie w stanie wygrać wojnę z Rosją Putina i doprowadzić do upadku jego reżimu?

Nie mamy wyboru. Będziemy walczyć aż do zwycięstwa i klęski Putina. Walczymy o nasze przetrwanie i nie ma innego wyjścia. W przeciwnym wypadku zniszczą nasze państwo i naszą nację. Chcemy nie tylko wygrać wojnę, ale i zrobić tak, by nie była możliwa w przyszłości. Nie prosimy o to, by ktoś za nas walczył. Chcemy tylko, by świat się określił. Bo z jednej strony wspierają nas militarnie, politycznie i finansowo, a z drugiej Putin nadal w jakiś sposób, poprzez państwa trzecie, otrzymuje części do produkcji swoich rakiet.

Czytaj więcej

Aby oprzeć się Rosji, Zachód odpuszcza krwawemu prezydentowi Wenezueli Nicolasowi Maduro

Niedawno relacje polsko-ukraińskie nieco się ochłodziły. Oburzenie w Polsce wywołał m.in. wpis ukraińskiego premiera Denysa Szmyhala na Twitterze, w którym zestawił agresywne działania Rosji na Morzu Czarnym z działaniami polskiego rządu, który w obronie interesów rolników zakazał importu zbóż z Ukrainy. Czy Kijów nie popełnił błędu w komunikacji ze swoim najważniejszym sojusznikiem w Europie?

Przede wszystkim nie męczy mnie dziękowanie Polsce, mamy za co dziękować Polakom. Nie zapominajmy o roli Polski i Polaków, zwłaszcza w pierwszych dniach wojny. Nikt mi nie musi tego opowiadać, widziałam to na własne oczy. Zajmowałam się ewakuacją i wiem, jak Polska podała nam dłoń. To już pozostanie w naszej pamięci na długo, wpisze się do naszej wspólnej historii. Warto też pamiętać, że Rosjanie chcą nas podzielić, bo ich imperium od wielu lat stawia na skłócenie Polaków z Ukraińcami. Osobiście jestem gorącym zwolennikiem polsko-ukraińskiego sojuszu geopolitycznego. Gdyby do tego doszło, nie byłoby możliwe istnienie imperium rosyjskiego. Mamy sprawy do omówienia, np. dotyczące pamięci historycznej czy tematu zboża. Ale muszą mieć drugorzędne znaczenie i nie można ich stawiać w jednym szeregu z np. zagrożeniem wysadzenia zaporoskiej elektrowni jądrowej czy wagnerowcami na granicach UE. Na pierwsze miejsce powinniśmy wysuwać kwestie naszego bezpieczeństwa i zagrożenie ze strony Rosji. Nie popełniajmy naszych błędów z historii, bo razem musimy stawić opór Rosji. Resztę załatwimy później.

Na początku wojny świat dowiedział się o Buczy i innych miastach Ukrainy, w których Rosjanie mordowali cywilów. Jak dzisiaj wygląda życie na okupowanych terenach?

Terroryzują mieszkańców, zmuszają do przyjęcia paszportów rosyjskich. Osoby, które nie chcą zmieniać obywatelstwa, odcinają od służby zdrowia, blokują im dostęp do pracy i pozbawiają innych praw. Po wysadzeniu Kachowskiej Elektrowni Wodnej odmawiali pomocy ludziom z zalanych terenów, którzy nie przyjęli obywatelstwa rosyjskiego. Na okupowanych terenach nikt nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego, a w najgorszej sytuacji znajdują się kobiety i dzieci. Dlatego cały czas apeluję do ludzi, by wyjeżdżali stamtąd, byśmy mogli wyzwolić te tereny.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 795
Konflikty zbrojne
8 mln posiłków dotrze do Strefy Gazy. World Central Kitchen wznawia działalność
Konflikty zbrojne
Będą pięć razy szybsze od dźwięku. Wielka Brytania zbuduje rakiety hipersoniczne
Konflikty zbrojne
Ukraińcy przywracają zdolność bojową armii. "Główny nacisk stawiamy na jakość"
Konflikty zbrojne
Izrael wstrzyma operację w Rafah? Stawia Hamasowi jeden warunek