Oficjalnie to z obawy przed nieobliczalną reakcją Moskwy kanclerz Olaf Scholz ogłasza nieustępliwość w sprawie dostaw niemieckich czołgów czy haubic. W wywiadzie dla „Spiegla” dał wyraźnie do zrozumienia, że konsekwencją nieograniczonego wsparcia przez Zachód może być wojna atomowa. – Moim najwyższym priorytetem jest unikanie eskalacji. Nie zamykam oczu na wyniki sondaży ani nie ulegam irytacji z powodu przeraźliwych wezwań. Konsekwencje błędnej decyzji byłyby dramatyczne – wyjaśnił. Taka postawa wyznacza ostre granice zaanonsowanej przez Scholza tuż po rosyjskiej inwazji „epokowej zmiany” polityki wobec Moskwy. Różni się także znacznie od stanowiska USA i wielu innych państw NATO. – Niemcy obawiają się, że silne wojskowe wsparcie Ukrainy doprowadziłoby do wymknięcia się wojny spod kontroli, bo Moskwa jest nieprzewidywalna i traktowałaby zaangażowanie Niemiec jako szczególny afront – mówi „Rzeczpospolitej” Kai-Olaf Lang, analityk z berlińskiej fundacji Wissenschaft und Politik. Jego zdaniem zarówno Niemcy, jak i USA chcą uniknąć eskalacji wojny, z tym że innymi środkami. USA poprzez powstrzymywanie Rosji, a ostrożne Niemcy poprzez wspieranie Ukrainy, ale ograniczone.

Problem w tym, że Scholz i jego SPD są izolowani w samych Niemczech w tej zagmatwanej strategii. Zakłada z jednej strony, że stojące w hangarach niemieckie czołgi czy transportery nie pojadą do Ukrainy, lecz władze w Kijowie mogą zamawiać na koszt Niemiec ciężki sprzęt bezpośrednio u producentów broni, także niemieckich. Berlin przeznaczył na to co najmniej miliard euro. Także na uzupełnienie sprzętu wysłanego do Ukrainy przez partnerów z NATO. Jest to konstrukcja niejasna i pełna luk. W samym rządzie pojawiły się zasadnicze różnice zdań. Partnerzy koalicyjni SPD, Zieloni i FDP, są za dostawami pilnie oczekiwanego przez Ukrainę sprzętu. Tymczasem CDU, największa partia opozycji, stara się zmusić rząd do korzystnej dla Ukrainy decyzji, zgłaszając propozycję odpowiedniego wniosku w Bundestagu. Przewiduje uruchomienie natychmiastowych dostaw, i to z magazynów Bundeswehry. Jak pisał w poniedziałek „Die Welt”, rząd przygotowuje własny projekt uchwały Bundestagu, w którym jest właściwie mowa o tym samym.

Czytaj więcej

Szwajcaria blokuje niemieckie dostawy broni dla Ukrainy

Po co to wszystko? – Wydaje się, że Scholz gra na czas, licząc, że sprawa się rozwiąże i środowiska w SPD przeciwne znacznemu zaangażowaniu się Niemiec w Ukrainie pogodzą się realiami – tłumaczy „Rzeczpospolitej” prof. Thomas Pogundtke, politolog z uniwersytetu im. Heinricha Heinego w Düsseldorfie. Tym bardziej że, jak wynika z sondażu instytutu Forsa sprzed kilku dni, za dostawą ciężkiej broni jest 51 proc., a przeciwko 37 proc. obywateli.

Zdaniem prof. Pogundtke w SPD jest dość silna grupa polityków, która uważa, że nie należy palić wszystkich mostów w relacjach z Rosją. Może to stworzyć po wojnie przyczółek do nawiązania relacji, chociaż na nowych zasadach. O tym też mówił Gerhard Schröder w rozmowie z „New York Timesem”, argumentując, że nie można na dłuższą metę izolować takiego kraju jak Rosja, ani politycznie, ani gospodarczo, gdyż niemiecki przemysł potrzebuje rosyjskich surowców. – Mea culpa? To nie dla mnie – powiedział, wywołując falę oburzenia w Niemczech. Saskia Esken, współprzewodnicząca SPD, zażądała od byłego kanclerza, aby opuścił szeregi partii.