Oficjalnie to z obawy przed nieobliczalną reakcją Moskwy kanclerz Olaf Scholz ogłasza nieustępliwość w sprawie dostaw niemieckich czołgów czy haubic. W wywiadzie dla „Spiegla” dał wyraźnie do zrozumienia, że konsekwencją nieograniczonego wsparcia przez Zachód może być wojna atomowa. – Moim najwyższym priorytetem jest unikanie eskalacji. Nie zamykam oczu na wyniki sondaży ani nie ulegam irytacji z powodu przeraźliwych wezwań. Konsekwencje błędnej decyzji byłyby dramatyczne – wyjaśnił. Taka postawa wyznacza ostre granice zaanonsowanej przez Scholza tuż po rosyjskiej inwazji „epokowej zmiany” polityki wobec Moskwy. Różni się także znacznie od stanowiska USA i wielu innych państw NATO. – Niemcy obawiają się, że silne wojskowe wsparcie Ukrainy doprowadziłoby do wymknięcia się wojny spod kontroli, bo Moskwa jest nieprzewidywalna i traktowałaby zaangażowanie Niemiec jako szczególny afront – mówi „Rzeczpospolitej” Kai-Olaf Lang, analityk z berlińskiej fundacji Wissenschaft und Politik. Jego zdaniem zarówno Niemcy, jak i USA chcą uniknąć eskalacji wojny, z tym że innymi środkami. USA poprzez powstrzymywanie Rosji, a ostrożne Niemcy poprzez wspieranie Ukrainy, ale ograniczone.