Ale jeśli konie padają już na brzegu, nie ma innych na zmianę, a trzeba ratować wóz, to nawet taka ryzykowna operacja jest uzasadniona.
Problem w tym, że konie trzeba umieć dobrać. Nie wystarczy wziąć je z renomowanej stadniny, po dobrych ojcach i matkach rozsianych po całej Europie, co zawsze dobrze wpływa na samopoczucie i może pomóc w interesach. Koń powinien być nie tylko ładny i mieć dobry rodowód. Musi mieć też talent, charakter i siłę. Jeśli tych cech nie posiada, pozostaje tylko ładnym koniem.
To jest właśnie przypadek Legii. Kiedy Dariusz Mioduski zaczął rządzić klubem samodzielnie, angażując w przedsięwzięcie prywatny kapitał, widział Legię w europejskiej elicie. Miał prawo marzyć. Zdążył poznać realia polskiego futbolu, przekonał się, że w tym środowisko należy mieć ograniczone zaufanie nawet do najbliższych. Znalazł się we władzach europejskich, poznał właścicieli wielkich klubów, być może pod wpływem któregoś ze swoich rozmówców podjął decyzję o zatrudnieniu trenerów z Chorwacji.
Chorwaci cieszą się w Europie opinią nie tylko dobrych piłkarzy i trenerów, ale też lobbystów. W środowisku futbolowym popularne jest powiedzenie: „dobrze mieć swojego Chorwata".
Bayern też wybrał Niko Kovaca na miejsce trenera Juppa Heynckesa. Dobrze wybrał czy źle – dowiemy się za kilka miesięcy. Tego nigdy się nie wie. Można mieć tylko nadzieję, że rachuby okażą się słuszne.