Dlaczego tenis? Z prostego powodu – bo tu przekręt jest najłatwiejszy. Nieuczciwy zawodnik, którego bukmacherzy oszuści nakłonili do współpracy, nie musi niczego z nikim uzgadniać. Trzeba przekonać tylko jego, a on zawsze może niespodziewanie stracić siły, symulować kontuzję – i przegrać, choć wysoko prowadził.
Hazardowa korupcja w tenisie to nie problem wielkich turniejów, jak Wimbledon czy Roland Garros, na które patrzy cały świat, choć i tam sygnalizowano podejrzane mecze. Gangrena atakuje głównie u podstaw, na małych imprezach bez publiczności i telewizji, gdzie za zwycięstwo tenisista, z trudem wiążący koniec z końcem, może dostać kilka tysięcy dolarów, pod warunkiem że wygra pięć–sześć meczów.