Dowodem zdziczenia naszych obyczajów może być sytuacja, z którą mamy dziś do czynienia. Prezydent Andrzej Duda zachował się jak trzeba, pomagając Lechowi Wałęsie w organizacji wyjazdu na pogrzeb George’a Busha seniora. I okazało się, że to zupełnie standardowe i przyzwoite zachowanie w naszej substandardowej rzeczywistości urasta do rangi wielkiego wydarzania. I to bardzo smutna wiadomość, choć powinniśmy się cieszyć, że mimo tak głębokiego podziału politycznego, ktoś zachował się tak, jak powinien.
Bo o to w tej całej sprawie chodzi. Są bowiem takie sytuacje, w których – nawet najpoważniejsze, ale jednak bieżące – polityczne spory schodzą na dalszy plan. To śmierć, ważne historyczne wydarzenie, straszna katastrofa itp. Lech Wałęsa został zaproszony na pogrzeb 41. prezydenta USA, który dla Polaków jest postacią historyczną. Ale założyciel „Solidarności” nie jedzie tam, jako osoba prywatna, lecz jako wybrany w pierwszych demokratycznych po upadku komunizmu wyborach prezydent Polski. Jedzie jako historyczna postać, a nie dzisiejszy oponent PiS.
Największe oburzenie decyzja Andrzeja Dudę wywołała wśród naszego "Prawego Sektora". Że jak to, że przecież to „Bolek”, że to człowiek, który nie cierpi dziś rządzących, obraża prezesa Kaczyńskiego, wzywa do wyrzucenia Polski z UE, a Duda decyduje mu się pomóc? Z kolei krytycy Dudy też doszukują się niskich pobudek u prezydenta, że wykalkulował, że skandal, jaki by wybuchł po tym, gdyby obecne polskie władze uniemożliwiły zdobywcy pokojowego Nobla udziału w pogrzebie prezydenta Busha, byłby znacznie większym kłopotem, niż konsternacja prawicy.
Ale te głosy krytyki nie biorą pod uwagę kilku prostych prawd. Po pierwsze: to Kancelaria Prezydenta wypłaca emerytury i pieniądze na funkcjonowanie biura byłych prezydentów. Zwrócenie się prezydenta Wałęsy o pomoc do Kancelarii Dudy nie jest więc żadnym upokorzeniem się tego pierwszego, lecz czymś naturalnym. Po drugie zaś – mimo olbrzymiego krytycyzmu prawicy wobec Wałęsy, jest on postacią historyczną. Owszem, budzącą wielkie kontrowersje, ale historyczną. Wałęsa był słabym prezydentem, po końcu kadencji jego komentarze do bieżących wydarzeń chwilami były groteskowe, chwilami po prostu chamskie. Wiemy też, że w latach siedemdziesiątych miał ciemniejszy okres, który rzucił się cieniem na wiele jego późniejszych działań – szczególnie po 1989 roku. Ale w latach osiemdziesiątych dla milionów Polaków był ikoną nadziei, ikoną walki z komunizmem. Wtedy też otrzymał nagrodę Nobla i na trwałe zapisał się na kartach polskiej historii. Nie jest bohaterem bez skazy, ale równocześnie to wciąż jeden z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na świecie. Nawet najzacieklejsi krytycy Wałęsy tego nie zmienią. A ułatwienie wyjazdu wcale nie oznacza, że Duda zgadza się z Wałęsą. Ale że uznał, że niektóre sprawy warto wyłączyć z totalnej wojny polsko-polskiej.
I dlatego – mimo że w innych czasach byłoby to coś zupełnie oczywistego – dziś prezydentowi Dudzie należą się wyrazy uznania, za to, że zachował się przyzwoicie.