Bartkiewicz: Po śmierci Adamowicza: Usłyszymy się tylko w ciszy

Bandyta, który śmiertelnie ugodził Pawła Adamowicza, tak naprawdę uderzył w nas wszystkich. Ta niepotrzebna, bezsensowna śmierć powinna nas połączyć w solidarnym milczeniu.

Aktualizacja: 15.01.2019 11:58 Publikacja: 15.01.2019 11:49

Bartkiewicz: Po śmierci Adamowicza: Usłyszymy się tylko w ciszy

Foto: Alicja Podskoczy

Zawsze, przy takiej tragedii, najłatwiej uderzyć się w cudze piersi. Ale tej pokusie należy się oprzeć z całą mocą. Jeśli śmierć prezydenta Gdańska zaczniemy przedstawiać zgodnie z logiką politycznego konfliktu w Polsce, wówczas strywializujemy ją, sprowadzimy do kolejnego – mimo że tak bardzo tragicznego – powodu do tego, by różnić się jeszcze bardziej. A tymczasem ta straszliwa śmierć powinna nas połączyć – nawet jeśli tylko na chwilę.

Wiele wskazuje na to, że zbrodni dokonała osoba niepoczytalna. Zabójca obwiniał wprawdzie Platformę za to, że trafił do więzienia – ale przecież nóż skierował w stronę polityka, który nie był już od jakiegoś czasu politykiem PO, nie miał też nigdy nic wspólnego z więziennictwem, ani wymiarem sprawiedliwości. Tak naprawdę trudno dziś powiedzieć, dlaczego swoją nienawiść skierował on w stronę ś.p. Pawła Adamowicza. A to z kolei oznacza, że prawdopodobnie ofiarą mógł paść równie dobrze każdy inny polityk.

Trudno jednak nie zadać sobie przy tej okazji pytania, czy każdy z nas, uczestników debaty publicznej, dostrzegając źdźbło w oku każdego kto nie z nami, nie ignoruje źdźbła – a może czasem belki – w swoim oku. Czy sami nie brutalizujemy niepotrzebnie debaty publicznej, przedstawiając to, co dzieje się w kontekście polskiej polityki, z perspektywy Armagedonu, ostatecznej walki dobra ze złem. Walki, w której w czasie kłótni nie bierze się jeńców, a zamiast argumentów szuka się sposobu na całkowite zdyskredytowanie przeciwnika. Zwykła różnica zdań urasta wówczas do rangi bitwy decydującej co najmniej o losach Polski, jeśli nie świata. A najgorsze, że w takiej dyskusji nie ma zbyt mocnych słów, zbyt ciężkich oskarżeń, często nie ma praktycznie żadnej granicy – bo celem jest zwycięstwo nas, sił dobra, które uświęca wszelkie środki.

Teoretycznie wydaje nam się, że każdy wie, iż to tylko taki teatr, że po wszystkim można strzepnąć z siebie kurz słów i podać sobie z uśmiechem ręce. A co jeśli niektórym ta granica się zaciera? Co jeśli w czyimś umyśle ten świat retorycznych wojen staje się twardą rzeczywistością, przez pryzmat której stara się zrozumieć swoje frustracje i niepowodzenia. Czy tak było w przypadku bandyty z Gdańska? Nie wiem. Ale niepokojąca jest sama myśl, że tak czasem może być.

Bandyta z Gdańska uderzył w nas wszystkich, bo zabił przedstawiciela władz naszego państwa. Bo zatruł festiwal altruizmu wobec naszej wspólnoty – jakim jest WOŚP – swoją nienawiścią. Bo odebrał nam radość z tego, że akurat tego jednego dnia w roku różnimy się jakby trochę mniej.

Odpowiedzmy mu więc ciszą. Nie krępującą ciszą obcych sobie ludzi, lecz ciszą wspólnoty, która w tych strasznych dniach nie chce się różnić. Która wobec śmierci dotykającej nas wszystkich łączy, a nie dzieli. W tej ciszy pokażemy siłę – bo to będzie nasza wspólna, solidarna cisza.

A jeśli będziemy w stanie przez chwilę razem milczeć, jest nadzieja, że nauczymy się w końcu również ze sobą rozmawiać.  

Zawsze, przy takiej tragedii, najłatwiej uderzyć się w cudze piersi. Ale tej pokusie należy się oprzeć z całą mocą. Jeśli śmierć prezydenta Gdańska zaczniemy przedstawiać zgodnie z logiką politycznego konfliktu w Polsce, wówczas strywializujemy ją, sprowadzimy do kolejnego – mimo że tak bardzo tragicznego – powodu do tego, by różnić się jeszcze bardziej. A tymczasem ta straszliwa śmierć powinna nas połączyć – nawet jeśli tylko na chwilę.

Wiele wskazuje na to, że zbrodni dokonała osoba niepoczytalna. Zabójca obwiniał wprawdzie Platformę za to, że trafił do więzienia – ale przecież nóż skierował w stronę polityka, który nie był już od jakiegoś czasu politykiem PO, nie miał też nigdy nic wspólnego z więziennictwem, ani wymiarem sprawiedliwości. Tak naprawdę trudno dziś powiedzieć, dlaczego swoją nienawiść skierował on w stronę ś.p. Pawła Adamowicza. A to z kolei oznacza, że prawdopodobnie ofiarą mógł paść równie dobrze każdy inny polityk.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka